Wydawać by się mogło, że żyjemy w czasach pełnego oświecenia, a wieki ciemne mamy dawno za sobą. Wodnik cały czas pracuje, aby po Rybach wprowadzić swoją dobrą i otwartą na świat energię, a mimo to z różnych stron „ciemna” przeszłość i lęk przed nieznanym nieustannie sączy jad i sieje defetyzm. I ze smutkiem muszę powiedzieć, że dotyczy to też jogi – jogi kundalini szczególnie. Moje ukochana praktyka jest atakowana przez tkwiącą głęboko w minionej epoce lęku instytucję kościoła katolickiego.
W zasadzie mogłabym ten wpis podsumować jednym zdaniem: jestem osobą głęboko wierzącą i jednocześnie od lat praktykującą jogę kundalini.
Ponieważ jednak nie wiem, jak długo ze mną tutaj jesteś, na ile zdążyłaś mnie poznać i na ile wiesz, że robię tylko to, co jest ze mną w zgodzie i w co wierzę, to napiszę trochę więcej o moim podejściu do religii i jogi i ich wzajemnych relacjach w moim życiu.
Od dziecka byłam wierząca – tak naturalnie, bez sztucznej otoczki, bez doktryny. Co ciekawe, byłam dzieckiem głęboko uduchowionym, mimo że moja rodzina podchodziła do spraw wiary z dystansem. Nikt na mnie nie wywierał wpływu w żadną ze stron. Czułam, bez logicznego zagłębiania się w temat, że jest nade mną jakaś siła wyższa, anioły, z którymi chcę rozmawiać. Potem dowiedziałam się, że taka rozmowa nazywa się modlitwą. Lubiłam się modlić w naturalny sposób. Do kościoła zaczęłam chodzić będąc dzieckiem – sama z całej rodziny. Poszłam, bo mój dziadek ciężko zachorował, a ja chciałam, żeby wyzdrowiał. Uznałam, że idąc do kościoła i tam modląc się, mogę pomóc dziadkowi wyzdrowieć. Zawarłam z siłą wyższą umowę, a przy okazji pierwsze w moim życiu długotrwałe postanowienie (niczym z jogi kundalini), że będę chodzić do kościoła regularnie, jeśli dziadek wyzdrowieje. Ja dotrzymałam słowa, a dziadek wyzdrowiał.
Lata płynęły i w którymś momencie do mojego życia weszła joga kundalini. A wraz z nią przyszło takie olśnienie, spokój i poczucie spójności. Przez te lata przechodziłam przez proces poznawania siebie, zmieniało się moje rozumienie tej siły wyższej i moich relacji z nią. Joga dała mi inną, szerszą i pełniejszą perspektywę. Była jak brakujący element układanki. Joga pokazała mi, że to czego szukałam na zewnątrz – również w religii, to jest od zawsze we mnie. Nadal jestem i zawsze będę osobą wierzącą, jednak dzięki jodze w pełniejszy sposób.
Według mnie joga jest takim neutralnym państwem. Obojętnie w co wierzysz i kim jesteś, możesz z niej czerpać i poznawać siebie dzięki niej. Dla jogi kundalini nie musisz porzucać swoich poglądów religijnych i politycznych, nie musisz zmieniać nawyków żywieniowych, nie musisz odcinać się od korzeni czy izolować od ludzi myślących inaczej. Wręcz odwrotnie. Praktykowanie jogi kundalini otwiera Twoje serce – na Ciebie i świat. A jeśli w trakcie Twojej podróży po świecie czakr i energii kundalini zechcesz wprowadzić w swoje życie zmiany, np. eliminując używki, jakieś produkty spożywcze czy toksyczne relacje, to tym lepiej dla Ciebie. Jednak to zawsze jest „przy okazji” i dzieje się naturalnie a nie obowiązkowo.
Wiem, że z takim zdaniem jak moje nie zgadza się wiele osób, księża przede wszystkim. Trudno, ja mam swoją drogę i nią podążam. Pamiętaj, że joga to połączenie ciała, duszy i umysłu. Joga to JEDNOŚĆ a nie religijny dualizm.
Wraz z rozwojem duchowym nabrałam jeszcze większego przekonania, że COŚ jest nade mną i nad światem – coś większego. Jednak kompletnie nie mam potrzeby personifikowania tego, nadawania mu imienia i łączenia z którąś z religii. Dla mnie to COŚ jest neutralne i uniwersalne. Unikam jak ognia generalizowania, że mój „bóg” jest lepszy o Twojego, moja wiara lepsza od Twojej. Mam na takie podejście do spraw religii alergię.
Joga dała mi wolny umysł.
Dzięki niemu nie potrzebuję opakowywać Uniwersum w obrazki, nakazy i zakazy. Dzięki niemu rozumiem, że jest jedna Siła Wyższa, która jest ponad nami, a jak ją człowiek nazwa, to już jest sprawa wtórna.
Joga daje mi wolność – mam prawo wierzyć, w co chcę.
Czuję się wolna od manipulacji, którą obciążone są religie. Czuję się wolna od szczucia jednych na drugich, od czego uginają się religie. Czuję się wolna od obowiązku chodzenia do jednego „właściwego” miejsca kultu. Z Siłą Wyższą łączę się gdziekolwiek jestem, bo mam w sobie pierwiastek tej Siły – jestem częścią Wszechświata, jestem z nim jednością i zawsze jestem z nim połączona. To my, nasze ciało, duch i umysł jesteśmy tym świętym miejscem dla Siły Wyższej.
Dla mnie joga jest tak jak powietrze – czymś niezbędnym do życia pełną piersią. Nie dodaję jej mistycyzmu – ona tego nie potrzebuje. Sama w sobie jest kompletna – jest jednością.
Aby kochać siebie, ludzi, świat, aby szanować siebie, ludzi, zwierzęta, aby być w zgodzie z sobą, aby przebaczać – nie potrzebuję systemu religijnego. Mam to w sobie. Mam jogę – mam jedność. Ty też masz i możesz być osobą uduchowioną bez poddawania się manipulacji doktryn religijnych.
Moja joga stawia MNIE w centrum. W Twoim życiu Ty jesteś centrum. Joga mówi, abyś kochał najpierw prawdziwie siebie, bo tylko wtedy możesz dać innym coś prawdziwie wartościowego i dobrego. Joga mówi, że człowiek jest dobry z natury, dobry z urodzenia. Człowiek jest dobry, bo Wszechświat jest dobry, a Ty, ja i każdy inny człowiek jesteśmy częścią Wszechświata. Joga pozwala nam tę prawdę odkryć na nowo, bo zapominamy o niej w momencie narodzin. Joga pozwala nam wrócić do korzeni, poruszyć naszą energię i w pełni korzystać z potencjału, jakim zostaliśmy obdarzeni jeszcze przed poczęciem. Czy w takim podejściu do natury człowieka jest coś złego? Czy patrząc na dziecko nowo narodzone widzisz cud i czyste piękno, czy grzech pierworodny?
Czerp z życia zgodnie ze swoją prawdą, obserwuj, używaj neutralnego umysłu, zauważaj w innych ludziach samego siebie, bądź wolna od manipulacji.
0 komentarzy