Każdy osoba ma swojego wewnętrznego uzdrowiciela, który pomaga poradzić sobie w trudnych sytuacjach. Dorastanie, proces edukacji oraz wiele innych sytuacji powoduje, że Twój wewnętrzny nauczyciel zostaje głęboko zakopany przez nadmiar odczuwanych emocji. Jak to naprawić?
Z pomocą przychodzi Kasia Zielińska – dzisiejszy gość podcastu – osoba, która pomoże dokopać się do Twojego wewnętrznego przewodnika oraz do emocji, które nie pozwalają Ci pójść do przodu.
W tym odcinku dowiesz się:
- jakie wyróżniamy rodzaje uczuć;
- co może przynieść dokładne określenie Twoich emocji;
- o medytacji;
- co zrobić, gdy czujesz zmęczenie i zdenerwowanie;
- o odczuwaniu energii;
- czym są byty niskowibracyjne;
- o działaniach, które wykonujesz ze strachu lub miłości.
Zapraszam Cię do wysłuchania podcastu, jeśli chcesz lepiej zrozumieć swoje emocje.
Facebook Kasi: https://www.facebook.com/drzewo.zycia.pobiedziska
Strona internetowa Kasi: http://www.crdrzewozycia.pl/
Transkrypcja podcastu:
Aga: Witajcie w podcaście Akademia Kundalini Jogi z Agą. Do dzisiejszego podcastu zaprosiłam Kasię Zielińską. Kasia jest nauczycielką jogi, osobą wprowadzającą do uzdrawiania. Kasia Ziel ma też swoje studio jogi w Pobiedziskach koło Poznania. Zajmuje się uzdrawianiem od sześciu lat, a tak naprawdę mi się wydaje, że tą uzdrowicielką, Kasiu, byłaś już od dawna. Witam cię, Kasiu!
Kasia: Witam cię serdecznie oraz wszystkich, którzy nas słuchają.
Wprowadzanie do uzdrawiania
Aga: Słuchajcie, przed samym spotkaniem zapytałam Kasię, jak mam ją przedstawić. Dla mnie Kasia jest uzdrowicielką, dlatego że w momentach, kiedy potrzebuję właśnie pomocy, kiedy chcę coś sobie otworzyć, to zawsze piszę do Kasi: „Kasiu, masz czas?” i wtedy Kasia mi pomaga. I zresztą kieruję też do Kasi wiele osób, które do mnie przychodzą i pytają się o jakieś moje problemy, chcą sobie coś pootwierać, uzdrowić – to zawsze kieruję je do Kasi, więc dla mnie Kasia jest healerką i uzdrowicielką, ale powiedziałaś mi: „Nie, ja jestem osobą wprowadzającą”. I ja rozumiem to, pewnie zaraz o tym sama powiesz, ale ja też tak czuję, że tak naprawdę nasze ciało i my jesteśmy w stanie sami siebie uzdrowić, tylko potrzebujemy tego naprowadzenia, potrzebujemy narzędzi do tego i właśnie takiej osoby, która nas przy tym jakby podtrzymuje, czy nas wspiera, prawda? O to chodziło, Kasiu?
Kasia: Tak, dokładnie o to chodziło. Każdy z nas ma takiego wewnętrznego uzdrowiciela, który wie, jak to wszystko zrobić, jak nam pomóc w wyjściu z takich trudnych sytuacji. Natomiast w związku z tym, że dorastamy w takich, a nie innych warunkach, jesteśmy obwarowani różnego rodzaju programami nałożonymi przez proces edukacji i w ogóle samego dorastania, bardzo często ten uzdrowiciel jest taki zaklepany, zakopany. Ja pomagam w tym, żeby się do niego dokopać i żeby te wszystkie emocje – bo to one nas tak zakopują i nie pozwalają pewnych rzeczy przeprowadzić i pójść do przodu – pomagam powyciągać te emocje, zweryfikować je i czasami w ogóle nazwać, bo nie zawsze mamy takie kompetencje językowe, tak bym to nazwała, żeby danej emocji dać rzeczy słowo, ja to tak nazywam.
Od dziecka – przynajmniej moje roczniki – nie byliśmy uczeni nazywania emocji. I dzieci tak jak gdyby na czuja pewne rzeczy nazywały, ale nie do końca. A w momencie, kiedy nie nazwiemy danej emocji i nie wypowiemy jej, nie wyrzucimy z siebie, to ona się po prostu w nas kotwiczy, i potem siedzi i na niej tworzą się programy, na programach tworzą się problemy itd.
I teraz chodzi o to, żeby to wszystko zlokalizować, wyprowadzić z ciała i pozwolić działać swojemu wewnętrznemu uzdrowicielowi. Czyli najważniejsze jest to, abyśmy nazwali emocje. No bo ja zawsze sobie myślałam tak, że ważne jest bardzo też rozpoznanie, że w ogóle te emocje w sobie mam, tak? Ale faktycznie, jak je nazwę, no to jest łatwiej mi je rozpoznać.
Rodzaje emocji
Aga: Jakie byś wyróżniła emocje? Jakie są emocje?
Kasia: Mamy przede wszystkim dwa podstawowe uczucia. To jest miłość i strach. One są tak jak światło i ciemność i dzięki temu też rozróżniamy je obydwie, bo ani jednej, ani drugiej bez siebie nie możemy identyfikować. Natomiast na ich bazie, jak gdyby z nich, wywodzą się emocje i uczucia. Jeśli chodzi o miłość, to mamy wdzięczność, radość, euforię i wszystkie takie inne pozytywne emocje. Natomiast jeśli chodzi o strach, to przede wszystkim to jest nienawiść, zazdrość, zawiść, bezsilność. To są takie główne, z którymi ja się spotykam, a które wbrew pozorom trudno jest ludziom przede wszystkim zlokalizować u siebie, a dwa, nazwać, że one takie właśnie są.
Często problem leży też nie w tym, że my nie umiemy tego zrobić, ale jest nam jakby głupio przyznać się, że czujemy do kogoś zawiść albo komuś zazdrościmy, bo to jest społecznie źle widziane. Natomiast emocja jest, jaka jest, przychodzi do nas i teraz ważne jest, żebyśmy się z nią nie identyfikowali – bo ona jest emocją, nie jest nami – tylko żebyśmy zobaczyli, że ona się w nas pojawiła, podziękowali jej za to, że nam pokazała, co poczuliśmy i pozwolili jej odejść.
Tak powinno być w idealnym scenariuszu, że ktoś przychodzi, coś nam pokazuje, dziękujemy i idziemy dalej. Natomiast bardzo często my to bierzemy do siebie, zagrzebujemy w jakiejś części ciała jeszcze, która zaczyna po jakimś czasie boleć, niedomagać i potem się robią hocki-klocki, tak zwane, w życiu.
Aga: No właśnie, ja ostatnio też spotkałam się z takim powiedzeniem, że złość na przykład, czy właśnie zawiść, to są złe emocje i ja wtedy pomyślałam sobie: nie, nie ma złych emocji, tak naprawdę te wszystkie emocje mamy przytulić, mamy je, tak jak Ty powiedziałaś, w sobie rozpoznać, podziękować im. I też często spotykam się z tym, jak my nazywamy właśnie na przykład zazdrość czy zawiść. Więc ja nie widzę tego jako złe emocje, tylko to są takie emocje takiej już naprawdę desperacji, smutku.
Gosia. Bezradności wręcz. Bezradności wobec tego, co nas spotyka albo tego, co nas nie spotyka. Takie nazwanie braku w swoim życiu.
Jak uświadomić sobie swoje emocje?
Aga: Dokładnie. I teraz na przykład pracujesz z osobą, pomagasz jej uzdrowić się, która ma takie emocje, czyli powiesz takiej osobie: dobrze, nazwij je, przytul je, poczuj tę emocję i wtedy pozwól jej odejść. I to pomaga?
Gosia: Tak. Ja pracuję wieloma technikami, natomiast taką moją ulubioną jest technika theta healing. To jest technika, w której osoba, z którą pracuję, jest wprowadzana w stan umysłu theta, czyli to są te fale, na których my już jesteśmy przed zaśnięciem, czyli taki moment, gdzie już jesteśmy bardzo wyciszeni, ale jeszcze nie zasnęliśmy. Wtedy jest taka najlepsza komunikacja z duszą, która nas prowadzi w tym całym procesie. I osoba, która jest w tym właśnie stanie, w zależności od tego, czym się zajmujemy – czy zajmujemy się jakimiś sprawami z tego wcielenia albo z poprzednich wcieleń – sięgamy do tego miejsca, do tego wydarzenia, do tej sytuacji, która jest źródłem i przyczyną tego, co akurat doskwiera danej osobie w życiu poprzez wejście w tę sytuację, poczucie jej jak gdyby na nowo, ale pod kątem takiego pobycia w wibracji tej sytuacji, czyli właśnie odnalezienia wszystkich emocji i uczuć, które się tam zadziały. Nie rozgrzebywania ran i rozdrapywania tego, tylko zlokalizowania, co ja wtedy czułam, czułem. W momencie, kiedy wyciągniemy te emocje, nazwiemy je głośno, to one się uwalniają.
Ja też w związku z tym, że od dziecka mam taki dar jasnowidzenia, w momencie, kiedy osoba nazwie daną emocję, ja dostaję też takie potwierdzenie od wszechświata, że właśnie dokładnie o tę emocję chodziło albo nie do końca o tę i szukamy wtedy dalej. I im lepiej uda nam się zlokalizować tę emocję i ją nazwać, tym większy jest przepływ energetyczny w danej sytuacji i kiedy odprowadzamy daną emocję.
I później, po przeprowadzeniu tego procesu, w zasadzie wszystkie osoby mają identyczną reakcję w ciele, że jest ogromna ciężkość całego ciała, przede wszystkim nóg i rąk. Ponieważ ten cały ciężar, który był zapisany w komórkach ciała, on jak gdyby wydobywa się na wierzch, pokazuje się i po chwili, kiedy ta osoba już tak się oswaja z tym stanem i zobaczy też ten ciężar, on po prostu ustępuje.
I to jest niesamowite. Niesamowite. Naprawdę, w zasadzie mogę powiedzieć, że 99,9% osób, z którymi pracowałam, miały dokładnie to samo wrażenie na sam koniec sesji: ogromną ciężkość w ciele.
Aga: Tak, niesamowite. Zresztą ja też to rozpoznaję, bo przecież miałam z Tobą sesje i też nawet ostatnio miałyśmy sesję razem. Pamiętam, pisałam do Ciebie też, że później, po naszym spotkaniu, też czułam bardzo takie zmęczenie. Ja byłam tak zmęczona przez cały dzień. Także też to czułam.
Kasia: Tak, bo później, ja to nazywam, że w momencie, kiedy my pracujemy, następuje tak zwana defragmentacja dysku. Czyli musi się cały system posypać, wszystkie komórki muszą się na nowo ułożyć. Bo zawsze praca na poziomie energetycznym, duchowym, powoduje zmiany w ciele fizycznym. Bo to, co mamy w ciele fizycznym, co nam się zadziewa, jest jak gdyby odbiciem tego, co się dzieje w tych wyższych ciałach. Więc jeżeli tam posprzątaliśmy, to tu też musi nastąpić takie przeorganizowanie wszystkiego. I na to też idzie często energia.
Aga: Czyli zmiana na poziomie komórkowym wtedy?
Kasia: Tak, tak. I to jest niesamowite właśnie w tym całym procesie, że następuje zmiana na poziomie komórkowym, czyli ona jest trwała, jest taka na najgłębszym poziomie, jaki może być.
Praca z emocjami w stanie theta
Aga: Czyli tak jak się już zmieni, to tak zostanie, prawda? Nie jest to tylko rozmowa. Powiedz, Kasiu, coś więcej, bo to mnie bardzo interesuje: wchodzimy w ten stan theta. Dlatego że ja znam stan alfa. Słyszałam o stanie alfa. Stan alfa jest wtedy, kiedy nasza prawa i lewa półkula się połączą, tak? To też jest taki moment przed zaśnięciem, tak zawsze mi się kojarzyło. Ale theta jeszcze jest głębszym stanem, tak?
Kasia: Tak, tak jest to stan takiego naprawdę wyciszenia. W zasadzie nie umiem tego tak nazwać słowami, ale to jest też taki stan jak mamy w medytacji. Czyli takiego totalnego bycia tu i teraz, odcięcia się od tego, co jest poza naszym ciałem, ale jednocześnie jeszcze jest świadomość tego, że to ciało jeszcze nie śpi, że to ciało funkcjonuje.
Aga: No właśnie, mówisz tutaj o medytacji. Ja także zauważyłam, że podczas medytacji taki stan to też nie jest stan taki stały, to są takie momenty, kiedy wchodzimy w ten theta, tak mi się wydaje, chyba że też oczywiście to jest zależne od naszego zaawansowania, naszej praktyki medytacji. Ale nawet z tego, co wiem, zaawansowani jogini też nie mają tego stanu od początku do końca, to są takie momenty, prawda?
Kasia: Tak, tak. Oczywiście mnie się nie udało nigdy uzyskać stanu permanentnego odcięcia od świata zewnętrznego, takiego, żeby siedzieć na przykład godzinę czy półtorej i tylko być w tym. Inną sprawą jest też to, że nigdy nie mam czasu na tak długie medytacje stacjonarne, ponieważ ja bardzo lubię medytacje w ruchu. Więc albo jest to taniec, albo jest to oczywiście joga, na którą chodzę już wtedy jako uczeń do innych nauczycieli, albo wędrówka po górach, którą też uwielbiam. To są stany medytacji, gdzie faktycznie jestem w stanie cały czas być w tej medytacji, ale w ruchu. Natomiast takie siedzenie, czyli ta klasyczna medytacja – przez bardzo długi czas mnie się jeszcze nie udało w tym pobyć. Natomiast ja też nie odczułam jakiejś takiej potrzeby, żeby tak długo w tym być.
Czasami zastanawiam się, czy jest też konieczność takich długich medytacji, pozostawania w takim długim czasie medytacji, jeżeli ktoś jest blisko siebie i wie, w którym miejscu jest? A akurat tak się zadziewa u mnie. Natomiast u osób, z którymi ja zaczynam pracować, wysiedzenie też w medytacji przez taki długi czas jest po prostu fizycznie niemożliwe, tak? Jest trudne, jest bardzo trudne. Jeżeli sobie nawet założymy wcześniej, że okej, to teraz muszę być w medytacji pół godziny czy godzinę, to jeszcze jest trudniejsze, bo wiemy, że musimy to przejść. Zamiast się skupić na tym momencie, to się skupiamy na tym, żeby to w ogóle przetrwać. Więc doskonale się z tobą zgadzam.
Oczyszczanie emocji a medytacja
Aga: A powiedz mi właśnie może o medytacjach. Czyli jak ty medytujesz, jak ty czujesz tę medytację?
Kasia: Jeśli chodzi o klasyczną medytację, czyli taką, do której siadam, to moją ulubioną jest po prostu obserwowanie swojego oddechu i skanowanie swojego ciała. Czyli cały czas masz uważność w swoim ciele, patrzysz, co się dzieje w głowie, co się dzieje w szyi, w barkach, rękach. Czyli skanujesz swoje ciało od góry do dołu. I w momencie, kiedy znajdę takie miejsce w swoim ciele, gdzie czuję jakiś większy dyskomfort albo pokaże się nawet emocja czy uczucie, to daję jej uważność, bo za naszą uważnością idzie energia, a za energią idzie proces samouzdrowienia.
I teraz, jeżeli poczuję dyskomfort w ciele – czyli nie jest to nazwane emocją, tylko to jest jakiś dyskomfort, jakiś ból, jakaś blokada – to ja po prostu na nią patrzę z miłością i to miejsce, czując się ukochane, ono jak gdyby samo się od razu uzdrawia, bo jedyną drogą do uzdrowienia jest miłość i zaopiekowanie.
I tak samo jest ze wszystkimi emocjami. My je mamy zobaczyć, ukochać, podziękować im, że nam się pokazały, że nam pozwoliły tego doświadczyć, i pozwolić im odejść. I właśnie w tym procesie takiej medytacji, gdzie ja siedzę i sobie całe to ciało oglądam, właśnie takie rzeczy, jeśli chodzi o mnie, się zadziewają.
Też bardzo lubię medytacje prowadzone, gdzie udajesz się do konkretnego miejsca, w którym są elementy wszystkich żywiołów, które Cię prowadzą przez proces uwolnienia emocji czy uczucia, z którymi pracujemy. Teraz, kiedy była kwarantanna w Polsce, w marcu prowadziłam cyklicznie takie medytacje w sobotę rano dla joginów, dla moich uczniów. I co tydzień pracowaliśmy z poszczególnymi emocjami, tymi głównymi emocjami i uczuciami. I zawsze była to właśnie medytacja prowadzona, gdzie udawaliśmy się albo do jaskini, albo do jakiegoś potoku – w zależności od tego, z czym pracowaliśmy – do miejsc, gdzie one się mogły schować, ale też miejsc, z których one mogły wyjść.
I zauważyłam, że właśnie takie aktywne uczestniczenie w procesie, czyli podążanie za moim głosem w dane miejsca, ludziom bardzo się podobało. Bardzo sobie chwalili te medytacje. Więc to też jest jedna z takich fajniejszych i sprawdzających się medytacji.
Aga: No tak, bo tu wracamy do tego momentu, kiedy mówisz, że jesteś tą osobą wprowadzającą w uzdrowienie, czyli prowadzenie medytacji. To też jest osoba, która prowadzi nas. Taka, która pomoże nam.
Kasia: Tak. Resztę my wszystko sami robimy.
Projektowanie emocji
Aga: Dokładnie. Ja sobie też tak pomyślałam teraz, jak mówiłaś, często oceniając inne osoby. Łapię się na tym – i pewnie większość nas się na tym łapie – że oceniamy w kilka sekund, mamy już opinię. Albo sobie na przykład takie sytuacje obserwujemy, znajomych, osoby na ulicy – i oceniamy. I też to jest taki moment, kiedy wydajemy właśnie osąd o tej innej osobie, ale tak naprawdę jest to połączenie się z naszymi emocjami, prawda? Jakbyś do tego podeszła, do takich ocen?
Kasia: To jest taki z jednej strony bardzo prosty temat, z drugiej strony złożony. Wyznaję taką zasadę, że nikt nie ma prawa mnie oceniać, tak samo, jak ja nie mam prawa oceniać nikogo. I tego się trzymam. Natomiast w momencie, kiedy ocena jest dla mnie wyznacznikiem tego, czy coś jest dla mnie, czy nie dla mnie, czyli czy dana relacja będzie mnie budowała, czy niszczyła, wtedy dokonuję tej oceny, ale nie dokonuję jej pod takim kątem, żeby komuś powiedzieć, że jest głupi albo nie jest głupi, tylko czy dana sytuacja, dana osoba, jest dla mnie karmiąca albo czy ja na przykład jestem dla niej karmiąca.
Bo też oczywiście nie chodzi o to, żeby być dawcą albo biorcą, tylko żeby była ta wymiana energetyczna, żeby właśnie było to flow. Nawet jeżeli sytuacja jest trudna i relacja jest trudna. Natomiast takie ocenianie kogoś: a on jest głupi w ogóle i go nie lubię – czasami mi jeszcze wskakuje taki stary program, natomiast sobie potem mówię: no i co z tego? Jest, jaki jest, to jest jego, a to jest moje. I zostawiam.
Aga: Też sobie tak myślę czasami, że właśnie widząc te rzeczy, to jakby wszechświat chce nam powiedzieć, co jest we mnie, dlaczego ta emocja u mnie się pojawia. Bo wiesz, ja zauważyłam, że mam rzeczy, na które zwracam uwagę i takie, na które w ogóle nie zwracam uwagi. I te rzeczy, na które zwracam uwagę, tak zastanawiając się nad tym – to oczywiście nie jest moje odkrycie, to jest odkrycie psychologów – wiemy o tym, że to są rzeczy, które my widzimy w sobie. Czyli na przykład ja mam coś takiego, i tu się przyznaję bez bicia, że na przykład robiąc jakiekolwiek posty, szczególnie w tych momentach trudnych, przypuśćmy, ja jestem na poście sokowym, teraz ostatnio przychodziłam różne takie rzeczy, i w momencie kryzysowym zaczynałam się czepiać. Zaczynałam (bo teraz nad tym panuję), czepiać się innych osób. Na przykład, dlaczego ta osoba taka jest. Jestem w ogóle wymagająca wtedy, dlatego że kieruję to do siebie i na to zwróciłam uwagę. Więc w tym sensie też pytałam cię o te emocje, że wtedy możemy rozpoznać swoje emocje.
Kasia: Tak. Często jest tak, że dana osoba ma nam przede wszystkim coś o nas pokazać. Ale też czasami jest inaczej – że to my jej mamy coś pokazać o niej samej. Więc w zależności od tego, czy jesteś w danej sytuacji jako nauczyciel, czy jako uczeń, różnie się to zadziewa.
Natomiast takie sytuacje właśnie, o których Ty mówisz, gdzie jesteś w jakiejś specjalnej sytuacji swojego życia, która nie jest komfortowa, z nas zawsze wychodzą takie najtrudniejsze rzeczy. I to jest też fajne, bo mamy taką wtedy możliwość zobaczenia ich i przytulenia. Wychodzi z nas takie małe dziecko bezradne, u którego się coś tam kiedyś zadziało w życiu, z czym ono sobie nie poradziło.
I właśnie w tej strefie dyskomfortu, w której się pojawia, to jak gdyby wychodzi. Wtedy trzeba przytulić właśnie to małe dziecko z tym, co tam się zadziało, przytulić i kochać, i powiedzieć mu, że to już było, temu dziękujemy i zapraszamy nowe.
Aga: Bardzo inspirujące. Nawet mnie to jeszcze bardziej motywuje, żeby właśnie przechodzić takie dni. Bo tak powiem Ci szczerze, że ostatnio u mnie są te posty. I to jest tak, jak Ty mówisz, to ma taki sens, bo w tych dniach jestem na przykład czasami naprawdę trudna dla mojego syna i dla mojego partnera, więc w tym momencie właśnie sobie podejdę do tego inaczej. Powiem sobie: okej, co się dzieje, Aga, u ciebie? Tak. Będę wykorzystywała, ale chyba też im powiem wcześniej, żeby czasem się nie przejmowali.
Kasia: Ja też tak mam. To nie jest tak, że pracuję jako uzdrowiciel i swoich rzeczy nie mam do przeżywania, bo mam. Bo miałam dzieciństwo takie, jakie miałam. Młodość też miałam taką, jaką miałam. I bardzo dużo miałam niedotulenia w tym wszystkim. I w momencie, kiedy ja jestem zmęczona – a jestem zmęczona raz na jakiś czas, bo po prostu bardzo dużo pracuję, ale pracuję też dlatego, że kocham swoją pracę – no ale ciało fizyczne nie zawsze nadąża za moim tempem, i przychodzi taki moment właśnie, gdzie jestem wykończona i wtedy zaczyna się tak zwana jazda u mnie, że zaczynam się w domu czepiać i moja rodzina już wie, że matka osiągnęła stan krytyczny i trzeba ją po prostu ukochać. I nie dość, że oni mi pokazują, że to ukochanie jest takie ważne, to ja też jak gdyby zatrzymuję się i mówię: no tak, znowu sobie dałaś za mało uwagi i za mało takiej troskliwości, miłości. Zatrzymuję się.
Sprzężenie zwrotne – powrót fali energetycznej
Aga: Dokładnie. Super. Bardzo mi się to podoba i motywuje. Mam nadzieję, że też naszych słuchaczy zmotywuje, żeby to zaobserwować. A teraz jeszcze mi się nasuwa inne pytanie w trakcie rozmowy z tobą, bo ja to zauważyłam już dawno, kiedy rozmawiamy. Powiedziałaś mi: o, czuję to, czuję to. Przeszedł mnie tak jakby dreszcz, czuję tę energię. I wiesz, ja zaczęłam też to rozpoznawać u siebie. Czyli na przykład prowadząc zajęcia jogi, coś nagle powiem i taki słyszę przekaz, że to jest nawet nie mój przekaz, tylko czuję takie ciarki. Albo na przykład ktoś coś powie i nagle czuję te ciarki. Jak byś to nazwała?
Kasia: Każdy z nas żyje w tak zwanym polu informacyjnym, w swoim polu rezonansowym, w którym mamy swoją prawdę, swoją historię, swoje doświadczenia. Oczywiście, każdy ma inną, ale też żyjemy w takich rodzinach duchowych, przez wszystkie wcielenia się wcielamy. Mamy pewne doświadczenia wspólne. I teraz w momencie, kiedy ktoś wypowiada swoją prawdę i ona jest zgodna z twoją prawdą, i też z prawdą wyższą, to następuje tak zwany powrót fali energetycznej z tego pola, takie sprzężenie zwrotne.
I to się objawia w ciele takimi właśnie ciarkami. Więc to jest też bardzo fajne, jeżeli ktoś już na tyle skomunikuje się ze swoim ciałem, że ono zaczyna mówić mu: to jest dla ciebie dobre, to jest niedobre, jedz to albo jedz tamto, albo idź w daną sytuację czy nie idź – to zaczyna następować właśnie taki proces, że jak my pomyślimy o czymś, co jest ważne dla nas, dla naszego rozwoju, to nagle przechodzą właśnie te ciarki takie po ciele. To jest ten przepływ energetyczny, który idzie przez wszystkie czakry od góry do dołu i to przechodzi przez czakrę korony. I dla nas, dla mnie przynajmniej, jest takim potwierdzeniem tego, że to, co ja mówię, nie jest tylko jakimś wytworem mojego ego na przykład, tylko to jest ta wyższa, uniwersalna prawda, która na mnie spływa i za tym idzie energia, za tym słowem, za tą myślą idzie energia.
Aga: To jest niesamowite, bo ja to zaczęłam naprawdę obserwować, i to się dzieje coraz mocniej, coraz częściej, w takich różnych sytuacjach.
Kasia: Tak, bo jak zauważysz, ciało zaczyna współpracować i po prostu to się zaczyna zadziewać. Tak samo z osobami, które są ciężko chore, umierające wręcz. Dlatego one są w takim stanie, bo straciły kontakt ze swoim ciałem fizycznym. Nawet jeżeli ktoś jest bardzo chory i postanowi dokonać takiej diametralnej zmiany – ja to nazywam zmianą kwantową – w swoim życiu, gdzie chce wszystko jak gdyby przewrócić do góry nogami i chce takiej głębokiej, prawdziwej zmiany, to ciało zaczyna współpracować i zaczyna pokazywać: gdzie je boli, że w ogóle je boli. Bo mówi się o tym, że na przykład rak nie boli, bo ciało się wyłącza i po prostu dusza stwierdza, że tu nie ma już nic do roboty, bo nie ma współpracy z ciałem fizycznym, więc po prostu trzeba się kolokwialnie zwinąć i wylogować. Natomiast, jeżeli my jednak poczujemy tę głęboką chęć zmiany i ciało dostanie tę informację, ono zaczyna się powolutku z nami kontaktować. Zaczyna najpierw pokazywać, że tu boli, tam boli i tak dalej. W dalszym procesie tej komunikacji jest właśnie przewodzenie tej energii, którą my odczuwamy jako te tak zwane ciary albo ciepło, gorąco przy danej, konkretnej informacji, którą dostajemy.
Aga: Niesamowite. Dzisiaj też miałam jedno pytanie na mojej porannej medytacji. Jedna z uczestniczek zapytała mnie, czy energię można usłyszeć, bo ona od jakiegoś czasu, kiedy zaczęła robić medytację, słyszy jakiś dźwięk. Jak byś to zinterpretowała?
Kasia: Tak, ja bardzo często słyszę, jak anioły śpiewają. To jest śpiew, którego nie jestem w stanie nazwać słowami. Zresztą energia jest nienazywalna słowami. Teraz już trochę mniej, ale na początku, jak zaczęłam się zajmować tak zawodowo, nazwijmy to, uzdrawianiem, miałam problem z nazywaniem tego, co do mnie przychodzi. Język ludzki mi się wydawał taki bardzo infantylny. Jakoś mi się udało to już teraz poukładać w słowa, natomiast bardzo często jest tak, że ta energia ma i swój dźwięk, i ma swój wizualny efekt w postaci kolorów, w postaci takiej jakby mgły, pulsowania, ale to wszystko się zadziewa, tak jest.
Aga: Tak, czasami sobie też tak myślę, że tak jak my to widzimy właśnie, czy to są kolory, czy to są jakieś takie dźwięki. Ktoś może powiedzieć: „Ja nie widzę tych kolorów” albo „Ja nie słyszę, ale inaczej to czuję”. Więc to jest takie coś bardzo indywidualne, co nam wszechświat daje, żebyśmy to zrozumieli. Także każdy ma swoje inne widzenie czy słyszenie tego, prawda?
Ukryte zdolności człowieka
Kasia: Tak. Teoretycznie jest tak, że każdy ma zdolność do jasnowidzenia, jasnosłyszenia, jasnoczucia, jasnobycia. Bo co to w ogóle oznacza? To oznacza, że Ty bez problemu, bez jakiegoś myślenia nad czymś, po prostu wiesz, że coś jest takie, jakie jest. I każdy z nas ma tę zdolność, natomiast w procesie naszego dorastania, dorastania jako dusza, czy w tym wcieleniu, czy w poprzednich wcieleniach, nam się zadziały różne sytuacje. Na przykład kobiety spalone na stosie w poprzednich wcieleniach całkowicie zamykają swoją zdolność właśnie jasnowiedzenia, bo wiedźmy to są kobiety, które wiedzą. I teraz, w tym wcieleniu, mimo że mają ogromny potencjał energetyczny, ogromne zdolności, one w ogóle z tego nie korzystają, bo jest w nich tak wielki strach z poprzedniego wcielenia, gdzie one zginęły w bardzo straszny sposób, że zamknęły w sobie te zdolności.
Ja na przykład mam dar jasnowiedzenia i jasnowidzenia, ale nie mam daru, gdzie ja widzę. Czyli ja wiem dane rzeczy, że są takie, że się wydarzyły, natomiast ja ich nie widzę. Tak jak obrazy na przykład można widzieć jako film, tak? Przypominają Ci się te obrazy albo tak, jak ja mam, że ja wiem dane sytuacje i dopiero jak ja dowiem się o nich, to one mi się dopiero zaczynają materializować, że ja je zaczynam widzieć tak, jakbym oglądała film.
Czyli każdy ma inny kanał otwarty. Niektórzy mają wszystkie i w zależności od tego, co nam jest potrzebne w danym życiu, z tego korzystamy.
Aga: Dokładnie. Ja mam podobnie. Nie nazywam siebie osobą, którą jasnowidzi, ale powiem, że też czuję to. Mam taki przekaz.
Kasia: Po prostu jasno czujesz.
Światło i ciemność w człowieku – wysokie i niskie wibracje
Aga: Dokładnie, dokładnie. Chciałam cię też zapytać o coś. Ostatnio spotykałam się często z dwoma określeniami: osoby świetliste i złe byty. Czy słyszałaś o tym? Że złe byty to są takie, ja w ogóle nigdy tego nie określałam, ale ostatnio bardzo często mnie ludzie o to pytają, że na przykład zaczynają praktykę, medytację czy cokolwiek i mówią, że coś tam nagle zaczyna im się złego dziać i że podobno to są złe byty, które nam przeszkadzają w naszym rozwoju. Ja tak interpretuję, tylko tak sobie myślę bardziej, że to jest umysł, który nas blokuje, ale jestem ciekawa twojej opinii na ten temat.
Kasia: Nie jesteśmy jedynymi istotami, które są na Ziemi. I bez znaczenia jest, czy my w to wierzymy, czy nie. I też nie jesteśmy jedynymi istotami, które są we wszechświecie. W zasadzie trzeba być ignorantem, żeby myśleć, że jesteśmy jedynymi w całym Kosmosie. Natomiast jest tak, że różnorakich bytów – i tych dobrych, i tych w cudzysłowie „złych” (nie lubię nazywać tego, że to są złe byty, tylko to są byty niskowibracyjne), jest mnóstwo. I teraz tak samo, jak światło ma ci pokazać, czym jest ciemność, tak samo ciemność ma ci pokazać, czym jest jasność. I te niskowibracyjne byty są też po to, żeby nam pokazać, w czym my chcemy być: czy my chcemy mieć kontakt z ciemnością, czy chcemy mieć kontakt ze światłem?
W każdym z nas jest pierwiastek światła i ciemności. Jedno bez drugiego nie może istnieć, nie może się identyfikować. Wszystko sprowadza się tak naprawdę tylko do wyboru, za każdym razem do wyboru, po której stronie my chcemy być. I nieważne, czy my wierzymy w te byty, czy je akceptujemy, czy ich nie akceptujemy: one po prostu są. I teraz pytanie, czy się będziemy nimi zajmować, czy będziemy na nich skupiać uwagę – a tam, gdzie nasza uwaga, tam nasza energia – i powodować zasilanie tych bytów niskowibracyjnych, czy wybieramy światło i na tym się skupiamy i tam cała nasza energia idzie, i ta energia do nas też wraca świetlista.
Są takie byty, które są bardzo niskowibracyjne i one podpinają się faktycznie pod osoby, które mają bardzo ciężko w życiu. I dochodzi nawet do takiej sytuacji, że są implantowane energetycznie, przeważnie są implantowane czakry, i poprzez te implanty osoby są jak gdyby sterowane w taki sposób, żeby generowały sytuacje w swoim życiu, które będą ściągały jeszcze bardziej w dół. I faktycznie, takie byty są, takie byty się podczepiają i takim ludziom jest bardzo ciężko. Mówię tutaj o osobach, które mają problemy z alkoholizmem, z narkotykami, z papierosami, ale przede wszystkim z używkami, które powodują odcinanie świadomości, bo podstawowym prawem wszechświata jest prawo wolnej woli.
Żeby takie byty zaistniały w naszym życiu, musi dojść do sytuacji, kiedy my tracimy świadomość. Czyli albo jesteśmy właśnie pod wpływem jakichś takich używek, gdzie nagle nas wycina, dusza wyskakuje z ciała, bo ona po prostu nie jest w stanie znieść tych niskich wibracji, które są w ciele, albo też na przykład jesteśmy w czasie operacji, gdzie też jest odcięcie świadomości. I wtedy te byty hulaj dusza, piekła nie ma – nie ma pana nad ciałem fizycznym i energetycznym, podpinamy się. A potem po prostu będziemy to ciało doić, bo ja to tak mogę nazwać, że to jest takie dojenie energii. Jesteś właśnie w takim ciężkim okresie swojego życia. Nie możesz z tego wyjść, bo one jak gdyby jeszcze cię w tym utrzymują. Ty produkujesz cały czas niskie emocje – bo nie dość, że bierzesz takie toksyczne substancje do swojego ciała, które jeszcze bardziej zaniżają wibracje twojego ciała, to jeszcze sobie mówisz: Boże, jaki jestem beznadziejny, nie potrafię tego przerwać, nie potrafię z tego wyjść. I to cały czas idzie w dół, idzie w dół, a one sobie korzystają z tych emocji, bo się nimi karmią. Natomiast ważne jest, żeby się na tym nie skupiać, tylko skupiać się na tym, co nas karmi.
Aga: Dokładnie. I tutaj też ostatnie nasze czasy tej epidemii, tych wszystkich emocji, które są z tym związane. W Polsce emocje związane z naszym rządem na przykład, z tym, co jest. Ja zawsze to zauważam i mówię ludziom, i mojej mamie też mówiłam o tym: przestańmy po prostu fiksować się na tym temacie, bo po prostu za każdym razem, kiedy my obserwujemy i się złościmy na to noszenie masek, na decyzje, to po prostu karmimy tym, tak jak Ty mówisz, te złe byty.
Ja to tak ostatnio zrozumiałam, sobie pomyślałam i mówię: nie, koniec, ja tego nie będę, po prostu nie będę. Oczywiście, jeżeli decyduję, że nie wiem, idę na protest i na przykład coś z tym zrobię, to coś z tym robię, ale jeżeli mam być w domu i się denerwować na to, że ktoś tam zdecydował coś, a i tak nic z tym nie zrobię, karmię tylko po prostu złe byty.
Kasia: Ja jestem z wykształcenia takiego uniwersyteckiego politologiem. Przez pięć lat byłam szkolona do manipulacji ludźmi, tak mogę to nazwać – bo tym jest polityka. Kiedy dostałam swój dyplom – a poszłam tam z taką intencją, że będę dziennikarzem, że będę głosiła prawdę, oczywiście w trakcie studiów, w trakcie praktyk okazało się, że nie ma czegoś takiego jak wolność prasy, jest tylko jeden wielki układ i albo piszesz tak, jak ci każe naczelny, albo cię po prostu nie ma. W związku z tym po pięciu latach studiów wyszłam z dyplomem i z płaczem. Mówię: ja pierdzielę, co ja zrobiłam? Pięć lat zmarnowanych. Gdzie ja w ogóle jestem? Co ja zrobiłam? I zajęło mi mniej więcej dwa lata takiego pogodzenia się z tym i uczynienia z tej całej wiedzy, którą tam zdobyłam, z umiejętności, z kompetencji – uczynienia z tego mojego dobrostanu.
Bo ja z punktu widzę tę całą manipulację, która się zadziewa w tym całym matrixie, w którym jesteśmy. I to mi daje ogromną wolność. Od wielu lat nie oglądam już żadnych wiadomości, w ogóle nie oglądam telewizji. Jeżeli włączam cokolwiek na ekranie telewizora, który wisi tutaj u mnie w domu od wielu lat i jest praktycznie nieużywany, to są fajne filmy, które dają mi takie cudowne odczucia. Natomiast całkowicie wyłączyłam radio, wyłączyłam telewizję, ponieważ to jest jedna wielka manipulacja. I jest to manipulacja celowa, która ma utrzymać ludzi w niskich wibracjach. Bo wtedy człowiek jest bardziej sterowalny, szybciej choruje, w związku z czym firmy farmaceutyczne mogą zarabiać pieniądze i wszystko kręci się tak, jak powinno.
Jeżeli na coś nie mamy wpływu, to my to zostawiamy – a nie mamy wpływu na politykę. Jeżeli komukolwiek się wydaje, że ma wpływ – niestety nie ma. Ja to mówię z pełną odpowiedzialnością politologa: nie mamy na to wpływu. Mamy wpływ tylko na to, co tu i teraz, co w naszym życiu się zadziewa. W im wyższej wibracji się utrzymujemy, tym lepiej dzieje się w naszym życiu. W związku z tym sytuacjom, które w jakikolwiek sposób ściągają nas w dół, a nie mamy na nie wpływu, mówimy „dziękuję” i idziemy w swoją stronę.
Uważność i potęga energii miłości
Aga: I skupiamy się na energii miłości, czyli na tym, co my czujemy i przyciągamy, bo tak, jak mówiłaś na początku – i to też odczuwam jako nauczyciel jogi – że kiedy właśnie skupiamy się na tych dobrych rzeczach, na energii, na energii wdzięczności, na energii miłości, to zupełnie inaczej to wszystko się potem dzieje.
Kasia: Dokładnie. I też, kiedy robimy cokolwiek, ważne jest, żebyśmy zidentyfikowali, czy daną rzecz robimy z miłości – czyli dlatego, że pragniemy tego, dlatego, że czujemy radość w związku z tym, że to wykonamy, czy daną rzecz robimy – nawet jeżeli ma być dobrą rzeczą – na przykład ze strachu przed oceną innych. Czyli pomogę mojej mamie w wykonaniu czegoś, nawet jeżeli to nie jest zgodne z tym, co ja czuję, ale potrzebuję akceptacji środowiska, akceptacji mamy. Nigdy coś zrodzone ze strachu nie da owoców. Więc czasami trzeba odmówić z miłości do siebie, żeby też zrobić tej drugiej osobie przestrzeń dla jej rozwoju.
Aga: Kasiu, ale powiedz mi teraz, jak to rozpoznać? Jak rozpoznać, że coś jest ze strachu, a jak rozpoznać, że coś jest z miłości?
Kasia: Jeżeli robisz coś z miłości, to twoje ciało się otwiera. Jest ogromna radość w ciele. Postawa ciała jest inna, otwiera się klatka piersiowa, bo ta czakra serca zaczyna od razu buzować i po prostu – tak jak małe dziecko, jeżeli coś chce zrobić, to ono się wyrywa z rąk matki i biegnie tam. Dzieci też mają taką niesamowitą zdolność wyczuwania, co jest dla nich, a co nie, i to jest związane z tym, że one jeszcze do siódmego roku życia mniej więcej funkcjonują na falach umysłu theta. Dzieci, jak wiedzą, że coś jest nie dla nich, coś, co może je skrzywdzić, coś, co może być dla nich dużym dyskomfortem, one się chowają za mamą. I jeżeli ty, wchodząc w daną sytuację, czujesz, że zaczynasz się kulić, że coś cię zaczyna w ciele boleć, to znaczy, że to może być albo nie dla ciebie, albo odzywa się coś z przeszłości – i tu trzeba sobie zadać pytanie.
Można też z tym pracować w taki sposób, że mówisz sobie: czy to uczucie strachu jest teraz? I ciało ci pokaże albo powie – poprzez ciary: tak. Albo mówisz: to uczucie jest z przeszłości. I wtedy też ci ciało powie, że tak albo nie. I albo, jeżeli to jest coś starego, to zaczynasz z tym głębiej pracować – sama albo ze mną, albo od razu masz informację, że to nie jest sytuacja dla ciebie, nic z tego nie będzie dobrego. Dziękujesz, idziesz dalej.
Aga: Na pewno to będzie bardzo pomocne też dla mnie samej, bo niby wiem, ale też takie sytuacje się zdarzają, że czasami nie jestem pewna. Więc spróbuję to zaaplikować w moim życiu.
Kasiu, dziękuję ci bardzo za te wszystkie sugestie. Chciałabym ostatnią rzecz omówić: bo ty mówiłaś właśnie o tych medytacjach z emocjami. Czyli prowadziłaś takie medytacje i zajmowałaś się każdą emocją osobno, tak?
Kasia: Osobno, tak. Szukaliśmy jej w ciele i ją uwalnialiśmy.
Aga: Super. Szkoda, że akurat nie byłam wtedy, nie wiedziałam o tym, bo bym spróbowała chętnie, ale mam nadzieję, że kiedyś będę miała jeszcze okazję.
Kasia: Myślę, że tak, bo część osób mnie namawia, żebym do tego wróciła. Tych też, którzy nie przepracowali tego, a wiedzą, że są, także kto wie. Wtedy one są online, także na pewno będziesz mogła skorzystać.
Aga: Super. Dziękuję ci bardzo za dzisiejsze spotkanie i wszystkim Wam, że dotarliście do tego momentu, też dziękuję, że jesteście z nami do końca. Jeżeli macie jakiekolwiek pytania do Kasi, czy o tę naszą rozmowę, to proszę – napiszcie w komentarzu.
Ja oczywiście zalinkuję kontakt z Kasią, także możecie się z nią skontaktować, bo wiem, że Kasia przyjmuje osoby, które chcą pomocy – i fizycznie w Poznaniu prawda, na Jeżycach?
Kasia: Nie, nie, nie, już teraz w Pobiedziskach tylko albo online. Jeżeli ktoś jest tak daleko, jak ty, to wtedy online, bo online nie zna granic, więc można.
Aga: Dobrze, bo wiem, że kiedyś miałaś swój gabinet, ale już teraz nie ma, tylko jest po prostu w Pobiedziskach albo online. Ale Wam polecam bardzo online, bo ja, tak jak mówię, korzystam od początku z tobą właśnie ze spotkań online i to jest niesamowite, co często się działo, także super.
Dziękuję ci jeszcze raz.
Kasia: Dziękuję również.
Aga: W takiej dobrej energii jestem teraz! W takiej właśnie energii serca.
Kasia: Bardzo się cieszę. Cudownego dnia dla wszystkich!
Aga: Cudownego dnia! Dziękuję, pa, pa!
Kasia: Dziękuję, pa!
Podcast znajdziesz na platformach:
Muzyka użyta w podcaście:
Hansu Jot – Sat Narayan Haree Narayan
0 komentarzy