Medytacja Jupiter była moim pierwszym POWAŻNYM wyzwaniem na ścieżce jogi Kundalini. Prawie równocześnie zaczęłam medytację utrzymywaną w sekrecie, która stała się praktyką, jaka znalazła swoje stałe miejsce w moim sercu. Jednak w odróżnieniu od medytacji Jupiter jest ona „spacerkiem”, czystą przyjemnością.
Podchodząc do medytacji Jupiter moją intencją było, by wzmocniła ona moje działania w sferze rozwijającego się biznesu, który jednocześnie jest moją miłością i pasją. By, jak to było w opisie, otworzyła moją intuicję i serce na wszelkie możliwości, jakie pojawiają się w życiu, bym mogła je dostrzec i umieć z nich korzystać. Jak to zwykle bywa, jeśli chcesz mieć spektakularne wyniki, musisz się wysilić.
Po pierwszej praktyce byłam sceptycznie nastawiona do Jupitera. Nie dość, że strasznie długa ta medytacja, co powodowało ból w moich kontuzjowanych plecach, to jeszcze palce cierpną, ramiona drętwieją i sucho w ustach od wdechu. No i żadnego przepływu energii..nic… Ale ja się nie poddaję. Ustaliłam sobie jeden dzień – niedziela, godzina 5.00 rano. Budzik nastawiony na cotygodniowe powtarzanie i nie było już odwrotu. Po kilku tygodniach jakoś zapomniałam o intencji i zaczęłam bardziej skupiać się na samej medytacji: mudra, oddech, mantra, drishti na czubek nosa. Coraz bardziej zagłębiałam się w siebie. Jeszcze dwa, trzy tygodnie i nagle, niespodziewanie zaczęłam czuć energię na poziomie serca. Z tygodnia na tydzień mocniejszą. Aż w któryś niedzielny, bardzo wczesny poranek, kiedy przeniosłam mudrę nad czubek głowy poczułam silny strumień energii wychodzący z siódmej czakry. To było tak niesamowite uczucie, że na moment przestałam oddychać i chłonęłam to zjawisko. Niestety, nie pojawia się za każdym razem, bo też nie w każdym dniu energia we mnie płynie tak samo. Pewnie mają na to wpływ również inne czynniki. Ale to uczucie wraca co jakiś czas i wówczas jeszcze głębiej czuję ogromna moc medytacji.
Ale! – nie tylko w odczuciach podczas medytacji Jupiter zaznacza swoją moc. Bo w końcu nasze intencje są ważne i Jupiter ma nam pomóc w realnym życiu. No i pomaga I TO JAK!! Od kiedy medytacja zaczęła działać, a było to jakoś na przełomie marca i kwietnia 2020 roku – wszyscy wiemy, jak była sytuacja ekonomiczna na świecie – zaczęły się „czyścić” moje relacje z ludźmi i miejscami związanymi z moją pracą. Trochę zaczęłam panikować, że za chwilę nie będę miała w ogóle pracy. A stało się odwrotnie – zaczęły się pojawiać nowe, cudowne istoty w moim życiu, a z nimi nowe możliwości. Mam wrażenie, że wykorzystałam wszystkie, które moja intuicja zaakceptowała i w kierunku których mnie popchnęła. Za wszystkie jestem ogromnie wdzięczna.
Teraz, mimo że cieszę się pełnią i jestem szczęśliwa każdego dnia, mam kolejne plany, marzenia, intencje. Wiem, że Jupiter otwiera mnie na nie i pomoże mi je realizować. Dlatego nadal nie odpuszczam. Przede mną 48 niedziela z Medytacją Jupiter, z Subagh Kriją, która w cudowny sposób do medytacji przygotowuje.
Nie zapominam też o magicznej mantrze Bahota Karam – każdego dnia jest ze mną, od pierwszego Jupitera. Jupier nie tylko otwiera na obfitość materialną. On wypełnia bogactwem wewnętrznym. To na pewno nie tylko jego zasługa, ale całej mojej praktyki jogi, jednak po tej medytacji czuję się szczególnie bogata w każdym wymiarze.
0 komentarzy