Czy joga pomaga w leczeniu depresji? | Rozmowa z Alicją Suchcicką | Podcast #15

25-05-2020 | Podcast | 0 komentarzy

Jak poradzić sobie z depresją? Jako nauczycielka jogi kundalini spotykam się z tym pytaniem wśród moich podopiecznych. Wynika to z tego, że podczas jogi kundalini stosujemy samoterapię i pracujemy nad własnymi emocjami. Taka samoterapia może mieć
wpływ na polepszenie się stanu psychicznego.

Poruszając tak delikatne kwestie, istotna jest rozległa znajomość na ten temat, a nie tylko suche fakty. Do dzisiejszej rozmowy zaprosiłam Alicję Suchcicką, która osobiście doświadczyła depresji, dlatego postanowiła podzielić się swoją historią oraz zdradzić jak przygoda z jogą wpłynęła na jej walkę z depresją. Alicja Suchcicka jest nauczycielką jogi oraz właścicielką szkoły jogi w Warszawie.


W tym odcinku dowiesz się:

  • czym jest depresja;
  • jakie mogą być objawy depresji;
  • czy można pomylić stres z depresją;
  • jak wygląda pierwsza wizyta u psychoterapeuty;
  • jakie sytuacje mogą doprowadzić do depresji;
  • jak joga może pomóc w leczeniu depresji;
  • kiedy warto rozpocząć praktykę jogi oraz medytacje.

Zapraszam Cię do wysłuchania podcastu.

szkoła Alicji: https://niebosklon.com/

Transkrypcja podcastu:

Dzisiaj nasz podcast poświęcony jest depresji. Do podcastu zaprosiłam Alicję Suchcicką, która jest właścicielką szkoły jogi Nieboskłon w Warszawie, nauczycielką jogi i osobą, która doświadczyła i też doświadcza depresji. Alicja opowie nam troszeczkę za chwilkę o tym, jak joga pomaga jej w depresji.

Aga: Witam Cię, Alicjo.

Alicja: Cześć! Dzień dobry.

Czym charakteryzuje się depresja?

Aga: Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się opowiedzieć o Twoich doświadczeniach z depresją i o tym, jak sobie z tym radzisz. Bardzo często osoby pytają mnie właśnie o to, jak sobie poradzić z depresją w związku z tym, że jestem nauczycielką jogi, jogi kundalini. W jodze jest dużo różnych rzeczy, gdzie pracujemy tak jakby samoterapią, sami ze sobą, z emocjami, więc też wynika z tego, że moglibyśmy sobie pomóc dużo właśnie jogą w depresji. Ale szczerze powiem, że często mam wątpliwości, dlatego że na szczęście, odpukać, nigdy nie spotkała mnie jeszcze depresja i mam nadzieję, że nigdy mnie to nie spotka, ale nigdy nie wiadomo. I dlatego też nie mam takiego doświadczenia własnego, a wiadomo: mówiąc o takich rzeczach, bardzo ważna jest też znajomość tego, sprawdzenie na sobie, nie tylko na suchych faktach. I też często obawiam się, nie chcę wyrażać takich sądów, że wystarczy Ci joga, wystarczy Ci ta medytacja czy ta praktyka, i w ogóle nie potrzeba żadnych lekarstw ani lekarza i na pewno to Ci pomoże. Nie chcę też tego mówić, bo wiem, że też tak do końca nie jest. Powiedz nam, Alicjo, jak to u Ciebie było? Jak to się stało? W ogóle może byś od początku powiedziała, jak to jest z tą depresją. Albo w ogóle czym jest depresja dla Ciebie?

Alicja: Dla mnie to jest taki stan, kiedy nie widzisz w ogóle sensu w tym, co robisz. Nie widzisz sensu, żeby wstać rano i w ogóle umyć zęby albo zjeść śniadanie. Przestajesz o siebie dbać, przestajesz widzieć jasne strony tego, co się dzieje wokół Ciebie, i może być wszystko super, może być piękna pogoda, możesz mieć pieniądze na koncie, możesz mieć stabilną pracę, możesz mieć super związek, możesz mieć wszystko, co najlepsze, a i tak Cię to może dopaść, więc to też nie jest tak, że musi się coś dziać złego.

U mnie akurat było tak, że wydarzyły się różne trudne sytuacje w rodzinie, jak byłam mała i to się po prostu potem odbiło w czasie takim studenckim. I zaczęło się to tak, że miałam po prostu problemy z nauką. To, co czytałam, w ogóle nie miało sensu, nie rozumiałam tego, co czytam. Studiowałam kulturoznawstwo z taką specjalizacją bardziej filmową, więc też oglądanie filmów było dla mnie męką i katorgą. Bo po prostu te obrazy przelatywały gdzieś na ekranie, ale ja w ogóle nie mogłam się skupić na wątku. I wtedy trafiłam pierwszy raz do takiej poradni psychologicznej na uczelni, na uniwersytecie u siebie. I tam zrobili taką wstępną konsultację, zrobili diagnozę, kilka testów, porozmawiałam z panią psychoterapeutką. Stamtąd skierowali mnie do psychiatry i to był taki pierwszy kontakt z tą specjalizacją lekarską, która też jest taką specjalizacją, o której się trudno mówi. Łatwiej jest powiedzieć, że się idzie do internisty niż do psychiatry, więc ja tak na początku trochę się broniłam, ale stwierdziłam: dobra, spróbuję, lekarz to lekarz, więc pójdę, najwyżej nie wezmę tych leków. I po konsultacji z psychiatrą zdecydowałam się na leki i po około pół roku, z tego, co pamiętam, zaczęło się to wszystko poprawiać.

Wtedy jeszcze nie praktykowałam jogi jako asan albo medytacji, ale biegałam, sporo ćwiczyłam, byłam w ruchu, więc to też nie było tak, że niczego nie robiłam ze sobą. Ale jak już sobie z tym poradziłam, to była chwila przerwy i potem jakby kolejny raz, i kolejny raz, i kolejny raz… I tak naprawdę przyczyn można by było poszukać za każdym razem innych, ale myślę, że jeżeli już raz to się wydarzy, to jednak jak się nie przepracuje pewnych rzeczy do końca, to one mogą wracać.

Więc czasami też nie wystarczy jedna terapia albo jedna taka farmakologiczna pomoc, tylko trzeba na przykład zobaczyć, jak się zareaguje i następnym razem na przykład wydłużyć albo zmienić leki. Także to się zaczęło właśnie na studiach i potem co jakiś czas wracało, co dwa, trzy lata mniej więcej.

Pierwsze objawy depresji

Aga: Jak pierwszy raz to się zaczęło, jak długo trwało, zanim Ty się zorientowałaś, że to jest depresja? Bo mi się wydaje, że ten pierwszy raz szczególnie, jak jakaś osoba jest bardzo młoda, to może się komuś wydawać: a, coś tam przesadzam, albo na pewno to nie jest to. Jestem ciekawa tego, jak to długo trwa, zanim my tak naprawdę zdamy sobie sprawę, że tutaj warto, tak jak Ty mówisz, pójść też do psychiatry, bo tak jak też wspomniałaś, to jest też dla nas taki temat tabu troszeczkę, bo nam się też kojarzy niepotrzebnie psychiatra z czymś nieprzyjemnym, z czymś, co nie jest dla normalnych osób. Więc jak to trwało długo, jak Ty się zorientowałaś, czy ktoś Ci w tym pomógł?

Alicja: Moi rodzice zauważyli. Ja wtedy jeszcze mieszkałam z rodzicami. Zauważyli, że przesypiam całe dnie, że na przykład opuszczam zajęcia albo wcześniej pisanie prac na zaliczenie mi nie sprawiało aż takiej trudności, a tutaj to w ogóle mi to pisanie nie szło. Zdarzało mi się na przykład w ogóle mieć problemy koncentracją na wykładach, na zajęciach. Nie chciałam wychodzić ze znajomymi nigdzie po zajęciach albo w weekendy. Nie mówię tutaj o jakichś nie wiadomo jakich imprezach, ale po prostu, żeby się spotykać z ludźmi – w ogóle to mnie przestało interesować.

Trwało to, nie wiem, kilka miesięcy, zanim doszłam do takiego punktu, że już po prostu rano nie byłam w stanie się podnieść z łóżka. I tak naprawdę to rodzice właśnie mnie wysłali na tę konsultację i powiedzieli, żebym poszła do pierwszej po prostu najbliższej placówki, i to było na uczelni. Tamta psychoterapeutka też miała taką wiedzę, jak pomagać osobom w młodym wieku. Ja miałam wtedy 21-22 lata. Więc tak trafiłam, ale też mówi się, że jeżeli przez około 2-3 tygodnie zmienia nam się tryb życia i przestają nas cieszyć rzeczy, które wcześniej nas cieszyły, albo tracimy apetyt, albo zmienia się coś w rytmie snu, w rytmie dobowym, albo jakieś nasze rzeczy, które robiliśmy, po prostu je robiliśmy i nagle przestajemy je robić, no to warto się wtedy zastanowić czy nie pójść po pomoc i poobserwować.

Ja już teraz wiem, że jak na przykład dłużej śpię w ciągu dnia, albo w ogóle śpię w ciągu dnia, albo jak się budzę o 3:00-4:00 nad ranem, no to warto wtedy zadzwonić do mojego lekarza i skonsultować to po prostu. I też miałam niedawno taką sytuację, że budziłam się o tej 3:00-4:00 rano. Moja psychoterapeutka liczyła tygodnie Trochę za mnie, mnie pilnowała też. I po piątym tygodniu tych pobudek o tej godzinie porannej po prostu powiedziała, że warto się skonsultować z lekarzem, bo to jest ewidentna zmiana rytmu dnia. I nie powinniśmy się budzić o 4:00, bo to nie jest godzina taka normalna do wstawania. Normalnie wstajemy o 7:00.

Aga: Ale Ty na przykład wstawałaś rano o tej czwartej i czułaś się pełna energii? Bo też może być tak, że wstajemy rano i jesteśmy wypoczęci i pełni energii.

Alicja: Nie, nie. Ja się budziłam z takim poczuciem alertu, takiego czuwania, że muszę coś zrobić, o czym zapomniałam, że coś zawaliłam, że czegoś nie zrobiłam. I mimo że wszystko było poukładane i wszystko było zaplanowane na kolejny dzień po prostu, na taki zwykły dzień, to ten stan, stres, powodował, że ja się wybudzałam w środku nocy i zastanawiałam się, czego nie zrobiłam. Też pojawiły się takie może nie ataki paniki stricte, ale takie poczucie niepokoju, takiego właśnie stanu czuwania, czyli nie wypoczynku, nie świadomej pracy nad czymś, tylko takiego czuwania.

Aga: No właśnie, ale powiedz, można pomylić albo połączyć trochę stres z depresją?

Alicja: To też jest tak, że jeżeli tego stresu jest za dużo i on trwa za długo i nic z tym nie robimy, czyli na bieżąco nie reagujemy na to, jak ten stres pojawia się i jak my na niego reagujemy, no to w pewnym momencie on się zaczyna kumulować i też jest to fizjologicznie wszystko sprzężone. Jak mamy za dużo stresu, to jesteśmy cały czas w stanie pobudzenia. Serce bije szybciej, szybciej oddychamy, tak jakbyśmy się szykowali do ucieczki przed tygrysem, ale nie można być cały czas w takim stanie ucieczki przed tygrysem, trzeba się schować po prostu do jaskini i odpocząć, coś dobrego zjeść, pobyć sobie z bliskimi, albo zrobić coś dla siebie.

Natomiast jeżeli chodzi o stres, o depresję, no to jakby stres przewlekły i taki, z którym nic nie robimy, czyli taki, który się po prostu kumuluje, może prowadzić do depresji, ale może też prowadzić do tego jakieś przykre zdarzenie, które się nam przytrafiło, tak niezależnie od nas. Też jest taka forma depresji, gdzie po prostu mamy zaburzenia funkcjonowania mózgu i to jest tak zwana depresja endogenna. Wtedy leki są konieczne, no bo inaczej się nie da tego zmienić.

Także to wszystko warto obserwować, nawet zapisywać po prostu swój nastrój, jeżeli zauważymy, że coś się dzieje nie tak. Sprawdzić, czy ostatnio się coś nie wydarzyło trudnego. 

Ja też teraz obserwuję wśród osób, które przychodzą do mnie na zajęcia online, można się spotykać w Nieboskłonie na żywo, że też są przeładowane i tą kwarantanną, i tym wszystkim, co się dzieje, i to też jest stres, stres, który jest od nas niezależny, no bo my nie mamy wpływu na to, czy odmrozimy nagle wszystko, czy nie.

I też bardzo wiele osób mówi, że joga i medytacja, regeneracja, odpoczynek i takie zadbanie o siebie ten stres obniża. Więc takie działanie na co dzień, na bieżąco, może bardzo pomóc. I tutaj już jakby trochę przechodzimy do tematu, jak joga może to wspierać.

Aga: No właśnie, jeszcze zanim przejdziemy do tego, bo cały czas ja Ciebie tak pytam, bo ja wiem, dla Ciebie to jest takie, jakby powiedzieć, logiczne, bo znasz to wszystko, a ja naprawdę jestem kompletnym laikiem, jeżeli chodzi o ten temat. Dlatego też tak Cię pytam, bo podejrzewam, że osoby, które będą nas słuchały – niektóre osoby, które będą nas słuchały – też zadają sobie te pytania cały czas. Więc jak już Ciebie tutaj mam, to jeszcze mam dwie rzeczy, które chciałam, żebyś mi wytłumaczyła, zanim przejdziemy do czegoś, co jest naszym głównym celem.

Jak wygląda pierwsza wizyta u psychiatry?

Jak wygląda pierwsza konsultacja mniej więcej? Jak poszłaś do tego lekarza, to jak to wyglądało? To jest rozmowa czy jakieś badanie specyficzne?

Alicja: To różnie. Myślę, że to zależy od nurtu psychoterapii, na który trafimy, a jest ich bardzo dużo. Jest i behawioralno-poznawcza, i psychodynamiczna, i humanistyczna. Jest bardzo dużo różnych nurtów i można sobie wcześniej o tym poczytać. I niektórzy robią testy, czyli wypełnia się takie testy wyboru na przykład. Rozmawia się też często na przykład z superwizorem, czyli z taką osobą, która nadzoruje innych psychoterapeutów, i wtedy jest to rozmowa około godziny: 50 minut, 60 minut.

I pytania są właśnie: z czym pani przychodzi, w czym mogę pomóc, co się wydarzyło, że zdecydowała się Pani/Pan na taką konsultację, wizytę? Pytania są też o tryb dnia, czyli czy się zmienił sen, czy się zmienił sposób odżywiania, czyli na przykład spadek apetytu albo zajadanie, jedzenie więcej. Czy się zmieniło na przykład reagowanie na pewne rzeczy, mogą być to też wybuchy płaczu albo wybuchy złości, może być to też zmiana nawyków: czyli coś, co wcześniej nam sprawiało radość, na przykład czytanie książki albo oglądanie filmów, albo nie wiem, bieganie czy robienie na drutach, nagle przestaje być w ogóle dla nas atrakcyjne.

Więc pytania są głównie o to, czy się zmieniła nasza codzienność. Czy takie zwykłe rzeczy, które się nam wydają błahe, tak jak spanie, jedzenie i zainteresowania, czy to się zmieniło. 

Aga: Rozumiem.

Alicja: I każdy psychoterapeuta i psychiatra, z którymi się spotkałam w ciągu ostatnich kilku lat, jest po stronie pacjenta. Czyli to też nie jest tak, że oni są po przeciwnej stronie i krytykują i podchodzą z oceną. Też spotkałam się często z taką opinią, że to lekarz, to on na pewno jest oziębły, oschły i w ogóle nie potrafi się wczuć. A to jest taka specjalizacja, która jest naprawdę bardzo empatyczna i ci lekarze naprawdę słuchają. Mimo że to nie jest taki fizyczny ból, chociaż czasami też może być, bo nam też może dolegać ciało, to oni bardzo są po naszej stronie. Więc też takie obawy, że nie zostaniemy zrozumiani albo że zostaniemy uznani za tak zwanych wariatów, są zupełnie bezpodstawne, bo ten lekarz się specjalizuje w tym.

Ja to zawsze powtarzam, że tak jak pulmonolog jest od płuc, internista jest od takich chorób wewnętrznych, gastrolog jest od układu pokarmowego, to psychiatra jest po prostu od naszego samopoczucia i to po prostu jest taka specjalizacja, więc jeżeli coś się zmienia w naszym samopoczuciu i w naszym codziennym funkcjonowaniu, to warto się wybrać albo do psychoterapeuty, albo do psychiatry.

I też takie pytanie à propos właśnie tych dwóch form pomocy dostaję: to do kogo pójść najpierw? I niektóre ośrodki psychoterapeutyczne mają taką formę, że najpierw jest konsultacja właśnie z tym superwizorem, albo jest to po prostu konsultacja wstępna z psychoterapeutą bardziej doświadczonym.

I wtedy po takiej konsultacji podejmuje się decyzję wspólnie, co dalej. Więc warto pójść na taką konsultację wstępną, żeby w ogóle zobaczyć, jak poważna jest sprawa, czy wystarczy sama terapia, czy trzeba to wesprzeć lekami, czy jedno i drugie. Więc ja bym polecała takie wyjście. Ale można oczywiście trafić do psychoterapeuty od razu albo do psychiatry, jeżeli nie ma opcji takiej konsultacji. I myślę, że wtedy specjaliści pokierują dalej.

Przyznanie się do problemu – pierwszy krok w leczeniu depresji

Więc tak naprawdę warto w ogóle pójść po pomoc i przyznać się też przed samym sobą i przed osobą, która jest po naszej stronie, że tej pomocy potrzebujemy, bo też domyślam się, że to może być trudne, że nie jem od dwóch tygodni, nie śpię od miesiąca, ale to minie i tak dalej.

Jakby też takie zanurzanie się w niepotrzebnym cierpieniu i bólu uważam, że jest zupełnie zbędne, ale przyznanie się do tego może być trudne.

Aga: Myślę, że to jest w ogóle duży krok do przodu, jeżeli właśnie przyznajemy się sobie i jeszcze powiemy to na głos, i jeszcze powiemy to nawet osobie nam bliskiej: tak, potrzebuję pomocy. To jest moim zdaniem (chociaż nie znam się na tym) bardzo duży krok zrobiony już w leczeniu tej depresji, kiedy się do tego przyznajemy sami przed sobą.

Alicja: Tak, ale to też tak, jak z bólem zęba. No zauważysz ten ból zęba i pójdziesz do dentysty, tak? Nie chodzisz przez, nie wiem, trzy miesiące z bolącym zębem. To znaczy, nie wiem, może ktoś chodzi, ale w sumie nie sądzę. Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak, no to automatycznie idziesz, żeby coś z tym zrobić. Więc tak samo z tym nastrojem. No to jest o tyle trudne, że to nie jest namacalne. Takie właśnie jak ten ząb. No więc to może być ten kłopot, ale jak już mamy tę świadomość i to złapiemy, to może być lepiej.

Aga: Teraz przejdziemy do tego tematu za chwilkę z jogą, bo też w jodze kundalini my się uczymy samych siebie, swoich emocji, więc kiedy jesteśmy w kontakcie ze sobą, nam jest też dużo łatwiej rozpoznać – tak jak Ty mówisz, ból zęba jest jakby ewidentny – a jednak emocje nie każdy potrafi rozpoznać w sobie i nazwać.

Przyczyny depresji

Jeszcze tylko o jedną rzecz chciałam spytać – bo mówiłam, że są dwie. Jak Ty mówiłaś, są różne przyczyny depresji, jest bardzo dużo różnych przyczyn. Powiedziałaś, że to może być stres, jakieś zmiany w mózgu, ale też mówiłaś, że jakaś sytuacja, czyli na przykład nagła śmierć w rodzinie bliskiej osoby, odejście kogoś, partnera – czyli takie różne sytuacje mogą też doprowadzić do depresji, prawda?

Alicja: Tak, ale też na przykład, nie wiem, problemy w pracy, tak? Jakiś szef, szefowa albo współpracownik, z którym mamy kłopot, za dużo obowiązków albo, no nie wiem, jakaś przemoc w rodzinie. Wszystkie te sytuacje, które powodują w nas to, że nagle tego się robi za dużo. I ta nasza wyporność i taka możliwość poradzenia sobie z tym już jest po prostu przepełniona. Już nie dajemy rady. Więc to mogą być różne wydarzenia. To może być nawet przeprowadzka do innego miasta, gdzie nie mamy znajomych, jesteśmy daleko od rodziny. To mogą problemy z partnerem, czy utrata ciąży na przykład, czy choroba kogoś bliskiego, czy nawet śmierć zwierzęcia naszego ukochanego też może prowadzić do obniżonego nastroju. Także przyczyn jest dużo i nie ma jakby bardziej poważnej i mniej poważnej.

Aga: No właśnie, ja to kiedyś przemyślałam i właśnie mówiąc o jodze, pomyślałam sobie: często jak mówimy o czakrze serca, czyli to jest tak jakby nasze zranione serce, to tak sobie pomyślałam, czy może to być związane – depresja z czakrą serca? Tak sobie pomyślałam dlatego, że gdy coś takiego się zdarzy, czy sytuacja, czy ktoś, czy cokolwiek zrani nam serce, czyli mamy takie złamane serce, i tak boimy się tego, bo to był ból, więc jakby zaklejamy to i zamykamy tym samym nasze serce, bo nie chcemy odczuwać. I tak sobie pomyślałam, że może to też być powodem wejścia w depresję, bo nagle nie chcemy czuć i dlatego wchodzimy w ten taki stan nieodczuwania, bo po prostu odsuwamy, nie chcemy czuć, nie chcemy czuć bólu. Czy myślisz, że to też tak jest?

Przeczytaj również  Prosperity – moje sposoby na życie w dostatku | Podcast #32

Alicja: Może też tak być, no bo też to, co mówiłyśmy parę minut temu, że trudno jest się przed sobą po prostu przyznać, że zostaliśmy zranieni, że jest nam smutno – no bo to nie są jakości, które są pożądane w dzisiejszym świecie, tak? Wszyscy mówią o tym, żeby cieszyć się życiem, być super radosnym i w ogóle wszystko jest ekstra, a jednak te przykre rzeczy się nam zdarzają i na niektóre nie mamy po prostu wpływu. I okej, no rozumiem, że warto skupiać się na tych rzeczach, które są fajne, ale czasami po prostu się nie da, tak? I czasami te sytuacje, które się nam zdarzają, i tak jak mówisz, łamią nasze serce, potrzebują tego, żeby je opłakać, żeby pobyć sobie z tym smutkiem.

Smutek też jest emocją, z którą trzeba i warto się spotkać, z takim poczuciem bezsilności, z uczuciem złości czy jakiejś właśnie beznadziei. To też są emocje, które się nam przytrafiają i wypieranie ich i zaklepywanie ich, jakieś zasypywanie wszystkim, co pozytywne, sprawi, że czasami to się po prostu gdzieś tam wyłoni na przykład później, więc warto obserwować wszystkie emocje, które się pojawiają i pracować z nimi na bieżąco.

Aga: Ja się ostatnio spotkałam też z takim stwierdzeniem: co zrobić, kiedy mam te złe emocje i ja nie chcę mieć tych złych emocji? Ja powiedziałam wtedy, że nie ma złych emocji, bo nawet złość czy smutek to wcale nie jest zła emocja. To są emocje, które warto przytulić, pomyśleć o nich, dać im przestrzeń. I mi się wydaje, że tak jak Ty wspomniałaś, też to jest ten problem, że my żyjemy w takich czasach, gdzie nie ma przestrzeni na takie emocje i wstydzimy się tych emocji, czyli jakby wypieramy, chowamy je do szuflady, i to prowadzi też do takich złych sytuacji.

Depresja a joga

I teraz w końcu przejdziemy do tego tematu z jogą, chociaż już trochę powiedziałyśmy na ten temat. No właśnie, bo mówisz, że biegałaś na początku, uprawiałaś sport. I też mi się wydaje, że właśnie bieganie jest taką formą medytacji. Ale w ogóle jak to właśnie się stało, że joga nagle zajrzała do Twojego życia – właśnie przez tę depresję, czy taki zbieg okoliczności?

Alicja: To był zbieg okoliczności. Koleżanka powiedziała, że idzie na jogę i czy ja bym nie poszła z nią. I poszłam. I ona nigdy już więcej nie wróciła na matę, a ja skończyłam tak, że mam swoją szkołę i uczę. I ta joga najpierw była takim treningiem. Ja chciałam się bardziej porozciągać po bieganiu, chciałam gdzieś tam robić jakieś szpagaty i w ogóle miałam takie cele bardziej asanowe.

A im bardziej zaczęłam pracować z ciałem, tym bardziej zauważałam, że to ciało reaguje różnie w różnych asanach. Że na przykład po wygięciach w tył nagle łzy mi lecą. I to nie, że z bólu, tylko po prostu lecą mi łzy. I zaczęłam się zastanawiać, dlaczego to się w ogóle dzieje. Po staniu na rękach albo próbach stania na rękach nagle okazywało się, że jestem silniejsza i mam jakieś takie poczucie, że nawet do góry nogami sobie poradzę. W skłonach miałam wrażenie, że na przykład menstruacja mi się wyregulowała i ten okres przestał być taki bolesny. Więc zauważyłam realne efekty, w takim też codziennym życiu, i zaczęłam zgłębiać, dlaczego to się dzieje. Najbardziej mnie oczywiście ciekawiły te wygięcia w tył, bo zwykłe leżenie na wałku, właśnie w takim łagodnym wygięciu na wałku sprawiało, że ja po prostu płakałam.

Te łzy mi leciały po bokach, skapywały do uszu, cała mata była zapłakana, wokół chusteczki. I też trafiłam na nauczycieli, którzy po prostu te chusteczki mi podawali: dobra, spokojnie, jak masz ochotę, to się wypłacz. Jak będziesz miała dość, to sobie płacz. Więc też zostałam zaopiekowana w tym takim jogowym środowisku.

I tak to się zaczęło w sumie. I też na terapii mój terapeuta zauważył, że odkąd praktykuję tę jogę, im dłużej, im więcej (a zdarzało się, że chodziłam dwa razy codziennie, codziennie na zajęcia rano i wieczorem), to dzieją się po prostu bardzo szybkie efekty w terapii, że ja szybciej sobie radzę z pewnymi rzeczami, że potrafię sama znajdować rozwiązania, że bardziej ufam samej sobie i też, że potrafię właśnie łatwiej nazywać emocje i potrafię sama szybko znaleźć na nie rozwiązanie.

Czyli też jakby ten terapeuta był takim towarzyszem, a nie kimś, kto za mnie robi rzeczy. Więc joga mi dała takie zaufanie do siebie i też pytałam wielokrotnie i psychiatrę, i terapeutów różnych, bo też mam znajome psychoterapeutki, dla których zresztą też prowadzę jogę, to też możemy za chwilę o tym porozmawiać, czy w ogóle warto, czy to nie zrobi mi krzywdy, czy powinnam. I zawsze słyszałam odpowiedź taką, że każda praca ze sobą, nawet w trudnym momencie, jest wartościowa i trzeba po prostu dobrać formę praktyki, którą się robi w danym czasie.

I czasami było to tak, że były to asany właśnie dwa razy dziennie, wtedy, kiedy moje ciało potrzebowało rozpuścić napięcia albo wzmocnić się, albo zregenerować, odpocząć i pobyć dłużej w relaksie. A czasami to była np. pranayama. Ja pamiętam, że miałam miesiące, kiedy tylko oddychałam np. naprzemiennie.

Ostatnio też w czasie tej kwarantanny bardzo dużo i bardzo dobrze mi robiła joga nidra, czyli taki głęboki relaks, taki jogiczny sen. Pewnie dlatego, że na przykład budziłam się o tej 4:00 czy tam 3:00 rano i ciało domagało się takiego skumulowanego trochę snu. My o tym wiemy, ale może tutaj nasi słuchacze nie wiedzą i słuchaczki, że joga to nie są tylko asany i że jest szereg narzędzi, z których można skorzystać.

Jogiczny styl życia w walce z depresją

I warto sobie posiedzieć ze sobą: zastanowić się, czego potrzebujemy danego dnia albo w danym okresie. I to, czy zrobimy szpagat, czy założymy nogę za głowę, czasami może w ogóle nam nic nie zmienić, a posiedzenie pięć minut i pooddychanie świadome i pobycie z oddechem, może nagle nam zmienić w ogóle nastrój. Więc to było też dla mnie odkrycie, że ja nie muszę ćwiczyć tylko asan, że jest dużo innych narzędzi, z których można korzystać. Że to też się przenosi na codzienne życie, czyli na to, czy siebie nie krzywdzimy, czy odżywiamy się tak, jak powinniśmy i jemy to, co nam służy, czy na przykład nie dbamy w ogóle o tę dietę, czy nie wiem, mamy relacje uporządkowane z partnerem czy z rodziną, czy właśnie w pracy nie nadużywamy siebie i nie siedzimy po godzinach, bo inni siedzą też.

Więc jakby od tej praktyki asanowej się to zaczęło, a im dalej w las, tym oczywiście więcej drzew. I uważałam, że z tych narzędzi można korzystać, ale też dla mnie to nie jest tak, że osiągamy jakiś cel i to jest koniec, i jesteśmy nagle oświeceni i wszystko się układa i jest wszystko pięknie, tylko to jest codzienna praca, codzienna praktyka. I nawet jak coś się nie uda, bo zjemy, nie wiem, tabliczkę czekolady, albo zarwiemy noc, albo nie wrócimy na czas do domu, bo będziemy siedzieć w pracy, to też nie warto się tym samobiczować, tylko po prostu następnego dnia spróbować jeszcze raz i bardziej zadbać o siebie. I to jest proces, który się odnawia po prostu, to jest ciągła praca, ciągła zmiana. I też wiele znajomych się mnie pyta: o, bo ty jesteś joginką, uczysz jogi, to na pewno już masz wszystko poukładane, jest wszystko super.

Albo no już było tak ekstra i nagle wszystko się zawaliło, ale na tym to wszystko polega, żeby wytrwać w tym, że się próbuje, że to nie jest coś, co mamy na zawsze i to jest przyklejona plakietka: super, udało ci się kolejny etap odznaczyć, masz gwiazdkę i w ogóle koniec, tylko to jest ciężka, codzienna praca ze sobą.

Aga: Tak, tak, dokładnie, ja też to cały czas poznaję, szczególnie teraz właśnie w tym czasie, w tym najtrudniejszym, tej kwarantanny, kiedy byliśmy w domu, czułam też taki obowiązek, jako nauczyciel jogi, żeby wspierać wszystkie osoby, ale czasami sama po prostu też miałam ciężko i popłakałam sobie też. Ale to jest niesamowite, jak właśnie praktykujemy jogę, że my uczymy się, że te emocje, tak jak powiedziałyśmy wcześniej, są normalne i że możemy je mieć i jak sobie z nimi poradzić. Tak jak Ci wspomniałam przed dzisiejszym naszym nagrywaniem o wczorajszej mojej frustracji związanej właśnie z odmrażaniem i nieodmrażaniem studia jogi. I ten moment, kiedy ja tę frustrację mam i sobie myślę nagle: ok, to jest dobrze, mogę mieć frustrację, bo można mieć frustrację, czy złość, czy smutek, ale teraz co my z tym zrobimy? Nie chcę schować tego do szuflady, ale po co tracić energię na to, żebym tutaj wyżywała się i krzyczała albo była zła na cały świat. Czyli jak ja mogę to przetransformować, tę emocję, i wykorzystać, tak? Także mi się wydaje, że tego też nas uczy joga.

Alicja: Tak, no bo to też jest takie czasami samonakręcanie się, tak? Czyli podsycamy jeszcze bardziej ten smutek albo podsycamy jeszcze bardziej tę złość. I joga uczy tego, żeby właśnie to zaobserwować i świadomie coś z tym zrobić. Tak jakby ten smutek był po prostu czymś, co możemy ugotować albo przekroić, albo przytulić. Ja sobie czasami to wyobrażam właśnie w ten sposób, że to jest coś namacalnego. I co ja bym zrobiła z tym, żeby to było na moją korzyść. 

Czy joga leczy z depresji?

Tutaj też ktoś może zapytać: no okej, skoro tak pracujesz z emocjami, to dlaczego masz depresję i dlaczego potrzebujesz leku? Bo takie pytania też czasami słyszę. Chodzi o to, że ja nie jestem maszyną. Czasami po prostu tych emocji jest za dużo. I to wsparcie lekami albo terapią w połączeniu na przykład z pracą taką z emocjami czy z pracą z ciałem, jest konieczne. Sytuacje są różne, my też mamy różne konstrukcje i sobie każdy radzi inaczej. I mój psychiatra na przykład, jak ja mu powiedziałam, że uczę jogi i sama praktykuję itd., to się bardzo ucieszył, bo mówi: okej, to ja dam pani takie leki na uspokojenie, jakby było już naprawdę bardzo źle, ale zanim pani weźmie ten lek, to proszę sobie wypisać taką po prostu ścieżkę: co się dzieje, kiedy mam na przykład stan lękowy? Zauważyć tę emocję, spróbować najpierw jakichś ćwiczeń oddechowych, relaksacji, pójść na spacer, przytulić się do kogoś, pogłaskać kota, napisać kilka stron w dzienniku, zadzwonić do kogoś. A jeżeli już naprawdę nic z tych rzeczy nie pomoże, to dopiero wtedy proszę wziąć tabletkę. Więc też trafiłam na bardzo fajnego lekarza, który rozumie to, że leki też wszystkiego nie załatwią, tylko że mamy taki wachlarz możliwości, z których możemy skorzystać, i żeby najpierw korzystać z tych swoich zasobów po prostu, z tego, co wiem, że nam pomaga. I jeżeli już wszystko inne zawiedzie, no to dopiero wtedy, po tych 10 czy tam 15, czy 20 różnych sposobach, żeby dopiero wtedy wziąć tę tabletkę.

Ja te leki na przykład uspokajające mam, ale mam nieotwarte zupełnie pudełka. Czasami taka świadomość, że jak już będzie naprawdę bardzo źle, to je wezmę, też mnie uspokaja, więc też trochę w ten sposób to działa. I dla mnie to jest takie poczucie, że okej, jak sama sobie nie poradzę, to mam wsparcie, to nie muszę tego sama dźwigać, jak już naprawdę nie dam rady.

Joga a współczesna medycyna

Aga: Tak, tak czasami też mi się wydaje, że możemy też wejść w taki stan, kiedy potrzebujemy takiego przysłowiowego kopnięcia, takiego, żeby iść do przodu. I to lekarstwo może być na taki moment. Słyszałam o takich sytuacjach, kiedy osoba jest naprawdę w takiej sytuacji, nawet jeżeli bardzo chce medytować, robić jogę, ale nie jest po prostu w stanie wyjść z łóżka, więc w tym momencie warto, żebyśmy to połączyli, tak jak Ty mówisz. Nie kompletnie ignorowali medycynę i nie, że to jest wszystko samo zło, ale też nie uzależniali się od tego, że tylko od tego jesteśmy zależni, tylko właśnie połączyć.

Mam nadzieję, że właśnie przyszłością naszą będzie, że medycyna konwencjonalna zacznie współpracować z niekonwencjonalną, będzie to normalna rzecz i będzie cały czas. Miejmy nadzieję. I właśnie będziemy do tego tak podchodzić, jak mówisz.

Alicja: Też widzę, że się zmieniło w środowisku, bo wspomniałam o tym, że uczę jogi psychoterapeutki. Mam od kilku miesięcy taką stałą grupę kobiet, które są psychoterapeutkami w różnych nurtach. Tak jak w jodze są różne nurty, które czasami są, nie wiem, po dwóch stronach barykady (z przymrużeniem oka to mówię), tak samo nurty psychoterapeutyczne. I one, praktykując jogę, same też zauważają, że im to pomaga w pracy psychoterapeutycznej z pacjentami czy z klientami, w zależności też od tego, jak nazywają osoby, które przychodzą do nich po pomoc. I też widzą, że dla nich to jest jakby dodatkowa praca ze sobą i możliwość zrozumienia też drugiej osoby.

Mam nadzieję, że jest gdzieś jakaś grupa psychiatrów, którzy praktykują i też widzą efekty tego. Terapeutki najpierw chciały po prostu się porozciągać, a zobaczyły, że to rozciąganie to jest tylko jakby ułamek z tego, co mogą uzyskać, i wprowadzają na przykład proste asany do terapii. Albo techniki oddechowe. Także to się już dzieje powolutku.

Teraz jest kwarantanna, dużo osób jest w stresie i też piszą do mnie i mówią, że czasami na przykład ktoś mówi: nie będę chodzić na zajęcia online, bo już mam tak dość patrzenia w ekran albo w ogóle włączania komputera, że nie będę ćwiczyć jogi. Możesz sobie po prostu zrobić 10 spokojnych oddechów po przebudzeniu albo wieczorem, bez komputera. Możesz skupić się na tym, co gotujesz danego dnia. Możesz bez komputera, bez telefonu spędzić godzinę z bliską osobą na rozmowie i to też będzie joga. To też będzie zadbanie o siebie. Ja też nie lubię takiego czegoś, że ktoś mówi: jak nie mam nauczyciela, to nie mogę praktykować. To też warto pokazywać, że na co dzień możesz samodzielnie to wszystko robić.

Nauczyciel może Ci pokazać jakieś pomysły i gdzieś tam Cię pokierować, ale to Ty decydujesz, co z tego wykorzystasz. Dla mnie największym komplementem jest to, kiedy ktoś sam rano rozwija matę albo sam sobie szuka sposobów na to, jak sobie z tym stresem poradzić, no bo to też jest joga – takie poszukiwanie rozwiązania i zadbanie o swoje potrzeby i zaopiekowanie się samym sobą po prostu. Nie trzeba robić tutaj nie wiadomo jakich pozycji. Bo czasami te asany właśnie nie są konieczne, to mogą być zupełnie inne rzeczy.

Aga: Ja często też mówię o tym, jak pracujemy, przypuśćmy, z czakrami. Ja pracuję dużo z czakrami, więc mówię sobie: takim sukcesem jest, kiedy poznamy nas samych i poznajemy, która czakra jest naszą słabością. I to nie polega na tym, że to już wszystko musi być nasza praca, że musimy idealnie być w pełnej równowadze, tylko właśnie chodzi o poznanie siebie, że to jest moja część. Czyli wiem, że to jest coś i zawsze mówię, wtedy się tym zaopiekujemy.

Tak jak Ty masz, Alicjo, z depresją: wiesz, że to jest coś, co do Ciebie wraca i to jest coś, czym Ty się zaopiekujesz, przytulasz się, przytulasz do siebie. I na tym to polega, a nie na tym, że to musimy kompletnie wyrzucić, tak jakbyśmy zrobili operację plastyczną: to trzeba odciąć, wyciąć, przełożyć, wyrzucić i w ogóle, tylko właśnie te nasze, w cudzysłowie, „kontuzje” czy jakieś takie rzeczy, to jest, jak zawsze mówię, ludzkie. My nie jesteśmy robotami na szczęście. I każdy z nas jest indywidualnością, i każdy jest piękny właśnie z tymi swoimi, w cudzysłowie niedoskonałościami, które przytulamy. I to jest nasza piękność. Także tak muszę do tego podejść.

Joga a leki

Jeszcze mam do Ciebie pytanie, Alicjo, bo często ludzie pytają, kiedy biorą lekarstwa, nawet mocniejsze. Praktyka jogi kundalini wymaga pracy też bardzo z emocjami. Tutaj często jest płacz, złość, ale też śmiejemy się itd. I ludzie się pytają, czy to jest ok. Ja zawsze mówię, że warto wtedy skonsultować, żeby mi powiedzieli, co biorą, czy nie biorą. Jak Ty do tego podchodzisz?

Alicja: Ja zawsze wychodzę od rozmowy. Tak jak pytamy o ciało, czy ktoś ma problem z kręgosłupem, to tak samo pytam, czy ktoś nie jest pod opieką psychoterapeuty albo psychiatry.

Pamiętam też, jak to było u mnie, że ja zapytałam właśnie psychoterapeutę i psychiatrę i wtedy nauczyciela jogi, czy to się nie gryzie, czy to nie może podsycić jeszcze tych trudniejszych emocji. I to tak naprawdę zależy od indywidualnego przypadku, bo ktoś może być już na przykład na końcu terapii i może sobie z tym świetnie poradzić, i ten wybuch płaczu może być takim zakończeniem pewnego procesu, a może być tak, że ten wybuch płaczu rozgrzebie jakąś ranę, która gdzieś tam była zabliźniona albo coś nagle wróci. Więc myślę, że tutaj trzeba dopasować indywidualnie.

Pamiętam, jak zapytałam: Maćku, co ja mam robić? Bo ja nie wiem, co ja mam robić. I on mówi: weź sobie jedną praktykę, po prostu jedną praktykę jakąś oddechową, i sprawdź. Może ta praktyka będzie kojąca? I dostałam wtedy taką praktykę oddechową, która pomogła mi pójść trochę do przodu. I mój psychoterapeuta zauważył też, że to mnie wsparło, ale to też musi być współpraca dwóch osób. Więc nawet myślę, że nawet jak nie mamy jakiejś bliskiej relacji z nauczycielem jogi, to warto napisać, czy wysłać wiadomość, czy zadzwonić, czy maila wysłać, czy cokolwiek, żeby zapytać i skonsultować się i nie działać po omacku. I myślę, że każdy nauczyciel jogi może tutaj wesprzeć w taki sposób, który będzie dla nas dobry.

Oczywiście, im bardziej ten nauczyciel nas zna, tym lepiej, ale czasami może warto przeczekać ten trudniejszy czas i się skupić na przykład bardziej na relaksacji albo na takich codziennych rzeczach, żeby wejść w te emocje dopiero wtedy, kiedy będziemy stabilni.

Przeczytaj również  Dzięki praktyce Jupitera zyskałam wolność i zaczęłam swój biznes - rozmowa z Janiną | Podcast #55

Nawroty depresji

Aga: Po jakim czasie u Ciebie depresja wraca? To jest różnie? Czy zauważyłaś jakieś podobieństwo?

Alicja: U mnie często to się dzieje między zimą a wiosną i w lecie. Więc tak naprawdę są takie punkty w roku, kiedy to mi się włącza, i wtedy na przykład mam częstsze spotkania z psychoterapeutką. Albo jeżeli jestem na lekach, bo nie zawsze biorę leki, to wtedy na przykład zwiększamy dawkę albo włączamy dodatkowo jakieś takie wspomagające. To jest bardzo różnie, ale to, co jest dla mnie cenne, to to, że potrafię to rozpoznawać i potrafię zareagować po prostu odpowiednio szybko, tak żeby to się nie rozhulało na tyle, że paraliżuje mnie to zupełnie i nie jestem w stanie nic robić. No bo ja, mimo że mam na przykład teraz gorszy czas, to prowadzę zajęcia, udało mi się wynegocjować czynsz w Nieboskłonie, dbam o koty, dbam o siebie, chodzę na spacery do lasu, pilnuję diety, biorę leki i praktykuję tę moją jogę nidrę, która dla mnie teraz jest w ogóle zbawienna.

Czy jogini są idealni?

I myślę, że nie miałabym tego albo może miałabym mniej takiej czułości dla siebie, gdybym nie praktykowała wcześniej i nie miała tych narzędzi. Bo niektórzy uciekają w używki albo w takie kompulsywne rzeczy, a do wyboru mamy tak naprawdę dużo więcej. To też od nas zależy, co wybierzemy z tego menu. Więc to jest, myślę, bardzo cenne, że ta joga jest i wspiera mnie właśnie w takim trudnym czasie, a nie tylko jest wtedy, kiedy ja się czuję super i w ogóle jest ekstra.

Aga: Właśnie, bo dużo osób tak podchodzi, mówi sobie: fajnie jest praktykować jogę, medytację, kiedy czujemy się wspaniale, a gorzej do niej wrócić, zacząć, kiedy czujemy się źle. Dlatego też warto praktykować, to jest prawda, kiedy czujemy się dobrze, żeby przygotować się też na te gorsze momenty, bo każdy z nas będzie miał ten czas pod górkę, z górki i tak dalej. I jeżeli sobie z tego nie zdajemy sprawy, to po prostu żyjemy w jakiejś iluzji, bo to jest normalne, że tak jest.

I oczywiście jedne osoby będą miały większą górkę, inne mniejszą, ale to cały czas dla mnie takie się staje jaśniejsze, i to jest niesamowite dla mnie odkrycie od jakiegoś czasu, i teraz jeszcze raz to powtórzę, że właśnie nie polega to na tym, że mamy dążyć do tego ideału. Bo ktoś mówi: ale ty jesteś nauczycielką jogi, a cały czas masz na przykład problemy z pierwszą czakrą. Albo: dlaczego to nie działa? Też wczoraj na spotkaniu live ktoś mnie zapytał: ale skoro ty pracujesz, to dlaczego ty masz kłopoty ze wzrokiem na przykład?

Czyli nie polega to na tym, że my mamy dążyć do tego, tylko polega na tym, że poznajemy i przytulamy, opiekujemy się i wiemy, jak reagować. Mamy te narzędzia i w czasie potrafimy zareagować. Tak jak ty mówisz.

Alicja: No więc to właśnie też jest tak, że jogini nie są jakimiś super bohaterami. My mamy narzędzia, które mogą nas wspierać i sami też sobie radzimy z tym, i też przeżyliśmy wiele rzeczy na swojej skórze. Może nie warto oceniać, że jesteś joginką i masz problem ze wzrokiem albo z którąś czakrą, albo z depresją, albo jesteś joginką i nie robisz szpagatu (to też często było, ja nie robię szpagatu na przykład, bo wiem, że to jest złe dla mnie, źle się czuję w szpagacie, nogi mnie za bardzo ciągną i tyle lat praktykuję i ten szpagat po prostu sobie jest). Ale szpagat nie sprawi, że ja będę szczęśliwsza. No będę ładnie może wyglądać na zdjęciu i ktoś powie „wow!”, ale co z tego? Ja wolę też swoją praktyką pokazywać to, że ok, jeżeli chcesz zrobić szpagat, i ciało Ci na to pozwoli, czy na przykład budowa bioder albo rozciągnięcie nóg, że to może być jedna z takich przyczyn, która Cię do tego szpagatu doprowadzi, ale to nie sprawi, że sobie lepiej poradzisz w jakiejś trudnej sytuacji.

Czy joga jest dążeniem do perfekcji?

Niektórzy mówią, że dążenie do jakiejś asany może wypracować dyscyplinę, bo wtedy mamy motywację, do tego dążymy i nie przestajemy, czyli to jest jakiś cel, który chcemy osiągnąć. Tak może być, ale nie do wszystkiego ta motywacja nam będzie potrzebna. Czasami są potrzebne inne umiejętności, na przykład odpuszczenie albo zatrzymanie się wręcz, czyli właśnie brak dążenia za wszelką cenę do czegoś. Zatrzymanie się, zaobserwowanie, odpoczynek.

Mam takie osoby, które są takie właśnie bardzo do przodu i bardzo dużo celów muszą mieć w życiu i muszą tak cały czas dążyć, dążyć, dążyć, dążyć, ale też zauważyłam, że one żyją w tym, co będzie, że żyją w tym, co dopiero się wydarzy, a nie w tu i teraz, nie w tym, co mają. Albo na przykład cały czas porównują, że kiedyś to ja mogłem to i to, albo kiedyś to ja się czułem tak i tak. No dobra, ale zarówno to, co było kiedyś, jak i to, co dopiero będzie, to jest coś, czego nie ma. Teraz masz to, teraz masz zupełnie inne rzeczy. Sytuacja sprzed miesiąca była inna, ale nie możesz z tym pracować, co było miesiąc temu, bo dzisiaj masz zupełnie inne warunki. Dwa miesiące temu nie było kwarantanny i można było robić inne rzeczy i nie ma co sobie gdybać, co by było, gdyby tej kwarantanny nie było, no bo nie wiemy też, co by było, tak?

Więc też joga uczy tego, żeby właśnie zrobić taką stop-klatkę w tym, co mamy dzisiaj, akceptować, tak jak chcemy. Okej, no nie zrobimy dzisiaj tego szpagatu i nie wiadomo, czy go zrobimy za miesiąc, czy za dwa lata, czy nigdy. Może nie w tym wcieleniu na przykład. Albo po prostu może dzisiaj Twoje ciało jest tak zmęczone i tak przetrenowane, że go nie zrobisz, tak?

Aga: Właśnie, jak zaakceptujemy, że okej, nie zrobię tego szpagatu, i mówisz dobra, a nagle na drugi dzień zrobisz, bo właśnie zaakceptowałaś, że nie zrobisz.

Alicja: Ja miałam takie coś z mostkiem. Już wspominałam to o tych wygięciach w tył. Dla mnie te wygięcia w tył były takie, że ja płakałam. I na zajęciach na AWF-ie u profesora Janusza Szopy Janusz robi takie coś, że mówi: zapraszam do polegiwania, czyli do odpoczynku między asanami na przykład. I mówi: jeżeli czujesz się zmęczony, połóż się i odpocznij. I była właśnie sekwencja na wygięcia w tył i ja mówię: nie, nie dam rady, już mi łzy tutaj kapią. Nie zrobię tego mostku dzisiaj. Wszyscy robią piękne mostki, moje koleżanki-joginki wygięte w takich pozycjach, i w ogóle. Ja mówię: nie, trudno, nie robię. I wtedy Janusz mówi: jak odpoczniesz, to spróbuj jeszcze raz. Jak masz siłę, jak masz ochotę, to spróbuj. I ja wtedy wyszłam do tego mostka pierwszy raz w życiu sama.

Więc właśnie to jest to, co mówisz, że czasami jak odpuścisz i nie masz takiego wymagania wobec samego siebie, tylko przyjmujesz, że okej no dzisiaj nie czuję się najlepiej, ale dobra spróbuję, tak, chwilę odpocznę i spróbuję, to czasami to jest dużo lepsze, niż takie wpychanie na siłę i takie zaciskanie zębów i potem frustracja, że ja tyle praktykuję, a ciągle mi nie wychodzi.

Aga: Tak, tak, dokładnie, na tym to wszystko polega. Mnie się wydaje, że to wszystko na tym polega, praktyka jogi to jest to. Mówi się o tym, że to nie jest moment. Jogi nie praktykujemy po to, aby dotknąć ziemi palcami przy skłonie, tylko dla tego, co my odczujemy podczas tego, czyli obserwacja tych wszystkich emocji.

Alicja: Tak, ale to nie musi być tylko à propos mostka, tylko też taki przykład z naszej branży jogowej i lokali, i utrzymywania się w tym trudnym czasie. Ja poprosiłam moje koleżanki prawniczki, żeby pomogły mi napisać pisma do pana, od którego wynajmuję lokal, w którym jest Nieboskłon, i to były dwa tygodnie pisania pism o obniżkę czynszu. I to była walka taka, że ja mówię ileś procent, on mówi nie, nie zgadzam się, dużo mniej. I takie przepychanie się. I ja w pewnym momencie mówię: dobra, ja to puszczam wolno, rezygnuję, rezygnuję z tego lokalu, trudno, może tak ma być. Pozwalam, żeby to się wydarzyło samo.

I znajoma prawniczka napisała mi pismo z takim jakby kulturalnym, grzecznym wypowiedzeniem umowy. I w tym momencie ten pan, od którego wynajmowałam lokal, poprosił mnie na rozmowę i mówi: pani Alu, no ma pani rację, no jest trudna sytuacja, ja to wszystko przemyślałem, czytałem to pismo, zobaczyłem wszystko, jak to wygląda i może umówmy się, że po prostu pani będzie płaciła za ten lokal tyle, ile pani może.

Aga: Ale Ty już wysłałaś wtedy to pismo?

Alicja: Tak, to już było u niego na biurku. Ja byłam pogodzona z tym, że po prostu ok, puszczam to, nie walczę, przestaję się tym stresować, przejmować. Może tak ma być, może ta walka jest niepotrzebna. Ta druga strona odpowiedziała takim właśnie przytuleniem tej całej sytuacji i wyszła naprzeciw.

Dieta a depresja

Aga: To niesamowite. To jest niesamowite. My byśmy mogły o tym, Alicjo, pewnie godzinami rozmawiać. I chciałam tylko się zapytać, bo gdzieś między słowami wspomniałaś jeszcze jedną rzecz. Mówisz, że dieta też. Jaką dietę stosujesz? Czy jest jakaś specjalna dieta, którą stosujesz, która Ci pomaga podczas depresji?

Alicja: Tak, ja mam wtedy ciężko z jedzeniem, bo bardzo chce mi się czekolady i takich rzeczy, których wiem, że nie powinnam jeść, bo potem się po nich czuję źle, ale mam dietę rozpisaną przez panią dietetyczkę i to jest w ogóle dla mnie zbawienne, że mam rozpiskę, czyli nie muszę myśleć o tym, co mam jeść, tylko robimy z Krzyśkiem zakupy raz w tygodniu na cały tydzień i po prostu jemy według rozpiski. Czyli to jest coś, co jest dla nas przygotowane i nie musimy się zastanawiać, ile posiłków, jakie porcje i tak dalej. Ja jestem owowegetarianką, czyli jem jajka, nie jem nabiału, bo od lat nabiał już wyłączyłam, bo wiem, że dla mnie jest niedobry – mój żołądek tego nie lubi. Jem około pięciu posiłków dziennie, czyli trzy główne i dwa mniejsze.

Ale też jest to związane z tym, że jestem dosyć aktywna fizycznie, czyli po prostu praktykuję i ten wydatek energetyczny jest większy, ale to też zależy od pory roku. Czyli na przykład teraz więcej warzyw, więcej sezonowych owoców i tego, co jest dostępne. W zimie bardzo lubię napary imbirowe i takie rozgrzewające wszystkie rzeczy, więc też wydaje mi się, że im lepiej czujemy się zaopiekowani w obszarze diety, tym też lepiej, no bo potem to się staje nawykiem i też zaczynamy sami o to dbać.

Ale też jest potrzebna taka pomoc, czasami kierunek, żeby gdzieś tam nas wesprzeć. I moja pani dietetyczka na przykład daje mi dużo więcej warzyw niż Krzyśkowi. Ja mam na przykład jeden dzień albo dwa dni warzywno-owocowe w tygodniu też po to, żeby więcej tych witamin do ciała wprowadzić, żeby pobudzić metabolizm, żeby trawienie było inne. To też zależy od pory roku. I mamy te rozpiski na różne pory roku i ja wtedy sobie dopasowuję też trochę, czyli mam ogólny wzór.

Ale teraz na przykład moje ciało po prostu samo chce sałatek, koktajli, owoców, jakichś rzeczy prosto z drzewa czy właśnie jakichś takich lżejszych potraw, niż pizza, sery czy jajecznica. Więc też słucham tego, czego ciało potrzebuje i po czym się lepiej czuje. I teraz to są koktajle.

Albo picie ciepłej wody. Niezależnie od tego, jaka jest pora roku, staram się pić przegotowaną wodę. Po prostu sobie nalewam w dzbanek i przez cały dzień ją piję. Także jest i regularność posiłków – to jest też bardzo istotne, staram się nie doprowadzać do tego, żeby być bardzo, bardzo, bardzo głodną, bo wtedy też inaczej zupełnie myślę i nie mam siły.

Orzechy też na przykład dobrze dla mnie działają. Nie jakieś duże ilości, ale po kilka orzechów dziennie, nawet jako przekąska te orzechy też się super sprawdzają. To są takie najprostsze rzeczy, które są dostępne ogólnie. Nie musi to być jakiś super proszek, to może być po prostu sezonowa gruszka i garść malin zalana ciepłą wodą i kilka listków pietruszki, i już mamy po prostu tani, zdrowy koktajl. Warto też korzystać z tego, co mamy lokalnie.

Wychodzenie z depresji i odstawianie leków

Aga: Dokładnie tak, zgadzam się z tym kompletnie. Jeszcze ostatnia rzecz: powiedz mi o wychodzeniu z depresji. Jak wygląda ten moment? Bierzesz lekarstwa. I teraz to też może być tak, że ludzie mogą się bać, by przestać brać lekarstwa nagle. Na pewno wiemy o tym, że ważne jest dawkowanie, i to jest pod kontrolą lekarza, ale mi się wydaje, że tutaj też dużo znaczenia będzie miała joga, bo skoro wiesz, że dobrze się czujesz, czyli wychodzisz z tego, ale nadal jeszcze praktykujesz, czyli nie tak, że kompletnie, tylko cały czas jesteś jakby w terapii swojej własnej.

Alicja: To jest też proces. Więc też myślę, że nie warto się spieszyć tutaj i na siłę dążyć do tego wyzdrowienia, tylko być w tym stanie i obserwować, co się dzieje w czasie tego stanu. I z lekami, no to lekarz tutaj decyduje, czy zmniejszamy dawkę, czy odstawiamy leki, czy dołączamy kolejne. To jest wszystko decyzja lekarza i też nie warto tego robić samodzielnie, bo można sobie po prostu zrobić krzywdę.

Ale też myślę, że praktyka może się zmieniać. Jak będziemy się lepiej czuć, można włączyć więcej praktyki takiej wzmacniającej. Takiej, która nam doda siły zamiast długiej relaksacji i odpoczywania. Można wykorzystać bardziej skomplikowane asany albo dłużej posiedzieć w medytacji. Opcji jest bardzo dużo, ale to też jest kwestia bardzo indywidualna i też warto to konsultować z psychoterapeutą, bo tak samo terapia się zmienia, pewne rzeczy przepracowujemy i tak dalej.

Dużo osób mnie też pytało, czy te leki zmieniają w ogóle świadomość, czy stajemy się zupełnie inni. Ja mówię, że leki mi pomagają wrócić do siebie, tak samo, jak joga pomaga mi wrócić do siebie. Czyli depresja to jest coś, co jest po prostu chorobą, która przykrywa mnie.

Od kilku miesięcy współtworzę taką Fundację Melancholia z Joasią Porębą, z Emilią Grabowską i Julią Wollner. I tam też rozmawiamy z różnymi osobami o tym, czym dla nich ta depresja jest, jak sobie z nią radzą. Dajemy też namiary na różne ośrodki, które pomagają, bo mamy poczucie, że o tym się wciąż za mało mówi, a za dużo tego jest naokoło i po prostu ludzie nie wiedzą, gdzie z tym iść. Więc takie myślenie, że wszystko jest bez sensu, nic mnie dobrego nie czeka, jestem beznadziejna, nie potrafię sobie poradzić, a inni sobie radzą, to nie jesteśmy my, to nie jestem ja, tylko to są myśli, które powoduje po prostu depresja i tego też się nauczyłam. 

Nauczyłam się oddzielać tę chorobę od siebie i też w ostatnim wywiadzie dla Fundacji Melancholia Agnieszka Glińska powiedziała takie bardzo dla mnie ważne zdanie, że ona w terapii zrozumiała, że smutek jest okej, że smutek jest jej częścią i smutek jest po prostu emocją, a depresja to jest choroba, czyli to jest coś, z czym trzeba iść do lekarza. Więc też nie każdy smutek jest depresją i to, że czasami jest trudnej, też jest w porządku, natomiast jeżeli tego jest za dużo i to się nie poprawia, no to wtedy warto po prostu iść do lekarza.

Na koniec już trochę takie podsumowanie, że smutek jako emocję warto przytulić, warto się mu przyjrzeć, warto go przeżyć, ale jeżeli nie widać światełka i wszystko się wydaje ciemne, to wtedy warto iść po pomoc.

Aga: Dokładnie. Zalinkuję na pewno dla naszych słuchaczy twoje studio jogi, tak więc, jeżeli ktoś jest zainteresowany praktyką jogi, na pewno Alicja Was poprowadzi. Studio jogi, szkoła jogi Nieboskłon w Warszawie, na pewno Wam zalinkuję.

Depresja: gdzie szukać pomocy?

I też Fundacja Melancholia. I tam też osoby mogą się zgłosić, jeżeli by chciały porady, inspiracji, pokierowania.

Alicja: Tak, tam też na pewno odpiszemy i też podajemy namiary na takie całodobowe punkty pomocy, na różne też inne fundacje, które też działają, bo uważamy, że warto po prostu się wspierać, a nie konkurować, więc jeżeli ktoś potrzebuje takiej pomocy, to na pewno ją uzyska. Jeżeli nie bezpośrednio od nas, to na pewno po prostu pokierujemy gdzieś dalej, żeby nie zostawiać tej osoby samej. I też będą się pojawiały kolejne wywiady z różnymi osobami, znanymi i mniej znanymi, które przeżyły depresję, które sobie z nią poradziły, żeby też zobaczyć, że to może dotknąć wszystkich i poznać różne strategie na to, żeby sobie z tym radzić.

Więc myślę, że to jest cenne, żeby po prostu sobie zwiększyć świadomość tego, co to jest, jak to może wyglądać.

Aga: A te wywiady są na stronie internetowej Melancholii, tak?

Alicja: To na razie na Facebooku. Są darmowe, można sobie tam przeczytać. Strona się buduje, także mam nadzieję, że wkrótce będzie wszystko w jednym miejscu.

Aga: Dobrze, super. I jeszcze na zakończenie, dziękuję Ci, Alicjo. Mam nadzieję, że może kiedyś zrobimy coś wspólnego, połączymy też jogę kundalini, bo w jodze kundalini mamy też dużo praktyk – kriji, pomagających podczas depresji. Mam nadzieję, że coś może nam się razem wyklaruje. Dziękuję Ci za to, że nam poświęciłaś czas, że nam opowiedziałaś o depresji. Dużo rzeczy mi się wyjaśniło teraz, więc bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że podobało się też naszym słuchaczom. Dajcie znać w komentarzach. A może macie jakieś pytania? Mam nadzieję, że kiedyś wrócimy jeszcze do rozmowy z Alicją. Dziękuję Ci bardzo.

Alicja: Dzięki za zaproszenie i też cieszę się, że mogłam o tym opowiedzieć i się podzielić tym doświadczeniem właśnie jako joginki, bo też myślę, że warto odczarować ten nasz zawód.

Aga: Tak, tak. Dziękuję. Dziękuję jeszcze raz. Do zobaczenia!

Alicja: Do zobaczenia!

Podcast znajdziesz na platformach:

Spotify 

YouTube

 

Muzyka użyta w podcaście:

Hansu Jot – Sat Narayan Haree Narayan

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Cześć! Mam na imię Aga. Jestem nauczycielką jogi z Kopenhagi. Z jogą jestem związana od ponad 20 lat. To nie tylko moja droga zawodowa, ale przede wszystkim ogromna pasja i sposób, w jaki żyję.

Zapraszam Cię do wyjątkowego świata jogi kundalini!

Przeczytaj artykuły na blogu, obejrzyj filmy na YouTube albo wysłuchaj mojego podcastu. A jeśli chcesz być ze mną na bieżąco, zaobserwuj mnie na mediach społecznościowych.

Zobacz więcej wpisów

Życie z Mamą Joginką – Opowieść Bez Filtra! | Podcast #70

Życie z Mamą Joginką – Opowieść Bez Filtra! | Podcast #70

🌿 Nowy odcinek podcastu z synem! 🌿 Jak to jest dorastać z mamą joginką? Czy śpiewanie mantr i joga na festiwalu we Francji to normalka? A może były momenty buntu? 🤔 W tej rozmowie bez filtra pytam mojego syna o jego spojrzenie na jogiczne życie naszej rodziny. Czy...

Odbierz dostęp do bezpłatnego kursu

Od czego zacząć praktykę Jogi Kundalini?

Pozostań ze mną w kontakcie, zapisz się do mojego newslettera i odbierz dostęp do bezpłatego kursu.