Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z jogą? Jakie emocje towarzyszyły w trakcie pierwszej praktyki?
W dzisiejszym podcaście postanowiłam podzielić się historią, a
do wspólnej rozmowy zaprosiłam Tomka Wińskiego. Porozmawiamy o naszej drodze od uczniów do nauczycieli jogi kundalini. Tomek jest nauczycielem jogi kundalini, astrologiem oraz hipnoterapeutą.
W tym odcinku dowiesz się:
- jak rozpoczęliśmy swoją przygodę z jogą kundalini;
- czym jest shaktipat;
- jak poradzić sobie ze spadkiem motywacji;
- jak staliśmy się nauczycielami jogi kundalini;
- kim jest i co się stało z Yogi Bhadżanem;
- jaką transformację przeszła joga kundalini;
- jak wygląda codzienna praktyka Tomka.
Zapraszam Cię do wysłuchania podcastu.
Strona Tomka: https://www.tomaszwinski.pl/yoga
Instagram Tomka: https://www.instagram.com/tomasz_winski/
Transkrypcja podcastu:
Aga: Dzisiejszym gościem podcastu jest Tomek Wiński. Witam Cię, Tomku.
Tomek: Cześć, Ago, cześć wszystkim.
Aga: Tomek jest nauczycielem jogi kundalini. Oprócz tego jest też astrologiem i hipnoterapeutą. Mam nadzieję, że wymieniłam wszystko. Ale dzisiejszy podcast poświęcony jest właśnie jodze kundalini, chociaż prawdopodobnie te inne rzeczy, którymi się zajmujesz, mają też wpływ na twoją praktykę jogi kundalini i też sposób, w jaki nauczasz jogi kundalini. W dzisiejszym podcaście opowiem Wam o naszym doświadczeniu z praktyką jogi kundalini jako nauczycieli i też jako uczniów, studentów jogi kundalini. Tomaszu, powiedz mi, jak długo praktykujesz jogę kundalini?
Pierwsze zetknięcie z jogą
Tomek: Jogę kundalini praktykuję gdzieś chyba od 2006 roku, jeśli dobrze pamiętam. Natomiast w ogóle z jogą zetknąłem się 24 lata temu, czyli około trzydziestki. Teraz mam 54 lata, czyli około trzydziestki. Do trzydziestki byłem takim zwyczajnym facetem. Jadłem w McDonaldzie, paliłem papierosy. Natomiast zawsze w pewnej chwili przychodzi taki moment przebudzenia.
Aga: Pamiętasz, jak to się stało? Jak to się stało, że od takiego trybu życia, można powiedzieć „normalnego” (choć dla mnie to jest już teraz normalny tryb życia), ale właśnie od takiego nieświadomego trybu życia czy stylu życia, nastąpiło to przebudzenie? Pamiętasz ten moment, jak to się stało, że zainteresowałeś się jogą?
Tomek: Wiesz co, to było takie dosyć, jak to się mówi, przypadkowe, chociaż nie ma przypadków. Byłem akurat w takim momencie życia, kiedy zastanawiałem się, co ze sobą zrobić i poznałem koleżankę, która chodziła do szkoły ezoterycznej. I tak sobie pomyślałem – ja w ogóle byłem takim totalnym ateistą, tylko szkiełko i oko, i myślałem, że w ogóle po śmierci to my umieramy i jest koniec filmu – i tak potraktowałem to trochę, jako taką rozrywkę. Tak trafiłem do szkoły. To była taka akademia psychoastrobiologii w Łodzi. Wtedy Łódź była modna, były takie szkoły. Ja tam sobie mieszkanie nawet wynająłem, bo miałem taką pracę, że mogłem sobie jeździć po Polsce. No i słuchaj, pierwsze trzy miesiące w ogóle zmieniły moje życie, zupełnie. Astrologicznie to był moment, kiedy Neptun wszedł mi na ascendent – to dla astrologów mówię. Tranzyty Neptuna są zawsze związane ze zwrotem duchowym w życiu. Albo człowiek się zmienia, idzie w duchową stronę, albo się stacza.
Aga: Ty już wtedy byłeś astrologiem, też zajmowałeś się już wtedy astrologią?
Tomek: Nie, to się działo jednocześnie. Wtedy ja byłem taki niewierny Tomasz, musiałem we wszystko palec włożyć. I próbowałem wszystkiego, że tak powiem, co było na rynku. I z tego wszystkiego mi zostały właśnie joga i astrologia. Hipnoza przyszła później, hipnoza przyszła wiele lat później. Natomiast to było naprawdę coś. Okazało się, że świat nie jest tylko materialny i to zupełnie zmieniło mój światopogląd. Pamiętam, że mój pierwszy nauczyciel jogi był Rosjaninem. Niektórzy go może znają: Lucis. Pamiętam, to był taki warsztat, wyjazdowy w Wiśle, w górach, gdzie była pełna sala, nas tam było chyba 80 osób. Robiliśmy takie ćwiczenia, podnoszenie energii kundalini. W tym ośrodku wczasowym była taka skrzynka, transformator. Ten transformator wybuchł w trakcie naszych ćwiczeń, także moje wejście w jogę było takie z przytupem.
Aga: Z wybuchem. Przebojowe.
Tomek: No to tak jest z jogą, że po prostu albo się zakochasz od pierwszego wejrzenia, albo nie.
Aga: Dokładnie.
Tomek: I ja praktykowałem dużo sam. Pamiętam, że kupiłem sobie nawet książkę Iyengara Światło Jogi. Robiłem te ćwiczenia i to jakieś tam dawało efekty. Chodziłem na różne, że tak powiem, style jogi potem, jak wróciłem do Warszawy. To była joga Iyengara, kriya joga, ashtanga – no wszystkiego, co było na rynku, próbowałem. Aż wreszcie koleżanka mi powiedziała: Słuchaj, jest taka kundalini joga, chodź, pójdziemy. I wiesz co, to było ciekawe, bo do momentu, gdy spotkałem kundalini jogę, jeździłem na te różne warsztaty, i zawsze ludzie opowiadali na warsztatach czy jakichś praktykach: O, ja czuję to, ja czuję tamto. A ja zawsze na nich tak patrzyłem dziwnie: Co wy, ludzie, czujecie? Ja nic nie czuję. Natomiast jak poszedłem na moje pierwsze zajęcia jogi kundalini, to była taka basic spinal energy series, ta podstawowa krija dla kręgosłupa. Matko, jaka to była energia! Ja po prostu się zakochałem w kundalini jodze i od razu chciałem jechać na kurs nauczycielski, ale wtedy ten nauczyciel Hali Dev (niektórzy go pewnie znają, Hali Dev i Serap Jot prowadzili te warsztaty, oni zrobili pierwszy kurs nauczycielski w Polsce). On powiedział: nie jedź do Anglii, my tu zrobimy. I ja czekałem na ten kurs nauczycielski prawie dwa lata. Codziennie ćwiczyłem. Także to była miłość od pierwszego wejrzenia.
Aga: Tak, dokładnie. Wierzę, bo u mnie też tak było. Też miałam dużą tradycję praktyki wcześniejszej. Ja już zaczęłam praktykować jogę, kiedy miałam 20 lat, jeszcze na studiach. I też tak było, jak u Ciebie: pierwsza praktyka z książką tak naprawdę, nawet nie na zajęciach, tylko z książką, i z jakichś ćwiczeń. Nawet wtedy nie wiedziałam, jak mam oddychać. Ja po prostu robiłam te pozycje i już czułam, że coś jest inaczej. I już mnie to ciągnęło, że ja z dnia na dzień przestałam imprezować, a wstawałam bardzo wcześnie, bo chciałam to wcześniej zrobić, przed pracą, bo pracowałam w trakcie studiów. I przed pracą wcześniej wstawałam i nie mogłam chodzić późno spać, bo mi tak zależało na tej praktyce porannej. I też później po kilku latach była ashtanga. Ja intensywnie praktykowałam ashtangę. I pamiętam ten moment, kiedy o kundalini jodze tylko przeczytałam, ja nawet jej nie praktykowałam. Ja po prostu o niej przeczytałam w internecie i ja po prostu od razu poczułam, że to jest ta joga, którą chcę. Podobnie jak ty. Pamiętam też moją pierwszą praktykę już później. Był listopad, padał deszcz, jeszcze tutaj w Kopenhadze to już w ogóle jest taki dzień, wiatr i w ogóle, a ja po prostu wychodzę i mi się wydaje, że jest tak pięknie. Zawsze mówię, że to tak przez różowe okulary widziałam po prostu, czułam, jakbym ponad ziemią była, także też poczułam tak mocno. A moją pierwszą praktyką była praktyka na nerki, nadnercza. To było online, bo ja sobie znalazłam praktykę gdzieś na YouTubie czy coś i po prostu zrobiłam ją online. I tak poczułam mocno, nawet nie w grupie jeszcze, także to było niesamowite.
Dlaczego wytrwanie w jodze nie jest łatwe?
Tomek: To jest tak, że, no właśnie, albo się zakochujesz od pierwszego wejrzenia, albo nie. Ja w ogóle też tak obserwuję, jak ludzie przychodzą na zajęcia, to wygląda to tak, że ludzie przychodzą, są zafascynowani i to są jakieś takie 2-3 miesiące testu. I, powiedzmy, 60% ludzi po 3 miesiącach znika, więcej się nie pojawia. Dlaczego? Bo te techniki są tak silne, że one bardzo szybko zmieniają nas energetycznie i co za tym idzie, zmieniają nasze życie. I to jest taki podświadomy proces, że jeśli chodzimy 2-3 miesiące, nasz umysł się broni przed zmianą. I to jest ten właśnie krytyczny moment. To jest ten moment, kiedy Morfeusz przychodzi do Neo i daje mu te dwie pigułki, czerwoną i niebieską. Jak weźmiesz czerwoną, to zobaczysz, dokąd pobiegł królik, a jak weźmiesz niebieską, to wrócisz do swojego dotychczasowego życia i zapomnisz, co tu się stało. I dużo osób w tym momencie bierze właśnie tę niebieską pigułkę, natomiast jak weźmiesz tę czerwoną, to rzeczywiście zobaczysz, co jest dalej.
Aga: Tak, też to zaobserwowałam. I zresztą pewnie też spotykasz się teraz na co dzień z tym, że np. osoby do mnie piszą: Agnieszko, ale coś takiego dziwnego się dzieje – na początku było super, ale teraz wszystko się zmienia. I ludzie się boją tego, ale wiadomo, że to jest taka transformacja. Zresztą ja pamiętam pierwszy rok mojej praktyki, mój pierwszy rok, to ja to uwielbiałam, podobało mi się, ale ja jeszcze nigdy nie byłam w takim burzliwym czasie mojego życia, wszystko się zmieniało, wywracało do góry nogami. Ile u mnie wychodziło złości, emocji! I jeszcze też byłam w bardzo toksycznym związku, który tak naprawdę mi pomógł, bo przez to, że był taki toksyczny, to jeszcze bardziej wychodziły te wszystkie rzeczy ze mnie. Więc dokładnie. Ale jeszcze też Ci powiem, że ja zauważyłam, że to jest prawda, że albo się zakochasz, albo nienawidzisz, ale zauważyłam, że właśnie tak ekstremalnie. Moim zdaniem tak: albo się zakochasz, albo po prostu nie czujesz nic, jest jakby zero. I te osoby odchodzą. A te osoby, które są nastawione tak bardzo, że absolutnie nie, to nie dla mnie, to później one wracają – po pół roku czy po roku, bo podświadomość moim zdaniem im mówi na początku: „nie, nie, nie, ja tego nie będę robiła, to nie dla mnie”. Ale to zostaje i wracają. Dlatego też ja kwalifikuję jakby trzy różne osobowości, które przychodzą na kundalini jogę właśnie. Czasami na początku jest bardzo duża fascynacja i nam się właśnie wydaje, że mamy te różowe okulary, że lecimy ponad światem. W ogóle joga kundalini jest niesamowita. A później też te rzeczy opadają.
Shaktipat – co to takiego?
Tomek: Przychodzi tak zwany shaktipat.
Aga: Dokładnie. No właśnie, powiedz o tym shaktipat, bo też często o to ludzie mnie pytają. Chciałabym posłuchać, o co właśnie chodzi w szaktipad.
Tomek: To moje wejście w kundalini jogę było takie zupełnie na całego, na sto procent. I po niecałych dwóch latach, chyba po półtora roku, rozpocząłem kurs nauczycielski. Oczywiście straciłem pracę w trakcie tego kursu nauczycielskiego. W ogóle tym, co się zastanawiają nad kursem nauczycielskim, to powiem: słuchajcie, jak ja się zdecydowałem na kurs nauczycielski, to w ogóle nie miałem pojęcia, skąd wezmę na to pieniądze. Totalnie, ponieważ to w ogóle nie było w zasięgu moich możliwości finansowych wtedy. Ja zarabiałem jakieś tam pieniądze, a to była dwu- czy trzykrotność mojej pensji. Ale po prostu wiedziałem, że to chcę zrobić, umówiłem się, wpłaciłem jakąś pierwszą ratę, a potem pieniądze przyszły. Natomiast to była najlepsza inwestycja w moim życiu. Najlepsza. Tak dzisiaj to oceniam.
Aga: Wiesz co, przepraszam, tylko się wtrącę, dlatego że to jest niesamowite, bo ja miałam identycznie! Po prostu w momencie, kiedy dowiedziałam się o tym kursie, a wtedy byłam też w takim dołku finansowym, powiedziałam sobie: Nie wiem, nie wiem, jak to zrobię, ale po prostu pieniądze się znajdą. I zapisałam się. I okazało się, że dwa tygodnie po zapisaniu się na kurs dostałam zwrot podatku, który był po prostu równą praktycznie kwotą tego kursu. Także niesamowite. Ale dobrze, kontynuuj, kontynuuj.
Tomek: Bo to właśnie tak jest, że trzeba wysłać tę informację w kosmos: Okej, ja idę na kurs nauczycielski. I wtedy kosmos oczyści drogę, jak to mówił Yogi Bhajan. Kosmos Ci wszystko da. Jeżeli to jest dla Ciebie, to na pewno środki się znajdą. Ja w ogóle jak szedłem na kurs nauczycielski, to w ogóle nie miałem w głowie czegoś takiego, że ja będę kiedykolwiek kogoś uczył jogi kundalini. Ja to traktowałem jako swoją praktykę, bo to jest rzeczywiście taka głęboka transformacja. Chociaż już w trakcie kursu, pod koniec kursu, nauczyciel powiedział, że trzeba zacząć uczyć. Także już zacząłem uczyć i to jakoś tak samo poszło. I potem po kursie dziwnym zrządzeniem losu dostałem pracę w Ukrainie, gdzie nie było nauczycieli jogi kundalini wtedy w ogóle, a jeszcze firma mi wynajęła mieszkanie 500 metrów od centrum jogi. Więc tak to się wszystko potoczyło. Samo, bez żadnego wysiłku. Natomiast tu chciałem powiedzieć, że ta transformacja osobista, ona wiadomo, że trwa całe życie, dopóki tutaj jesteśmy. Natomiast nam się zawsze wydaje, że jak kurs nauczycielski się skończył, to już to najtrudniejsze za nami. To z reguły tak jest, a przynajmniej w mojej sytuacji tak było, że tak jeszcze wszystko się kotłuje jakieś dwa lata po kursie. I dopiero potem zaczyna Ci się życie stabilizować. No bo to jest tak, że zmienia się energia nasza. Podnosimy wibracje i w związku z tym zmienia się całe nasze życie. Zmienia się praca, zmieniają się ludzie, zmienia się otoczenie. Nie zawsze widzimy to jako coś pozytywnego, ale z perspektywy czasu są to zmiany naprawdę pozytywne. Tak, są korzystne. Tak jak mówiłem, straciłem pracę w trakcie kursu nauczycielskiego i po kursie po prostu byłem bez pracy. I praktykowałem pięć godzin dziennie jogę. Oczywiście nie polecam, bo fanatyzm też jest niezdrowy, tak? Tak ja to oceniam z tej perspektywy. Bo czasami za szybkie procesy też nie są dobre.
Aga: Dokładnie.
Tomek: Ale tak miało być wtedy. I wtedy właśnie dostałem tę pracę w Ukrainie. Także ja mogę powiedzieć tak, że joga kundalini zmieniła moje życie zupełnie. To jest tak, jakbym szedł w jedną stronę i w pewnym momencie się ogarnął, odwrócił i poszedł w przeciwnym kierunku, w tym prawidłowym. Ja nawet powiem inaczej, bo wiesz, jest taka ciekawa historia, ja o tym dwa słowa piszę u mnie na stronie internetowej. Ja, jak zacząłem się zajmować ezoteryką, to kilka takich jasnowidzących osób przepowiadało mi śmierć w wypadku samochodowym. Niezależnie od siebie zupełnie. I ja myślę, że to właśnie dzięki temu, że zrobiłem ten zwrot w swoim życiu, że poszedłem właśnie w tę stronę, nazwijmy to w stronę światła, zdołałem to zmienić. I dzięki temu jestem tutaj i rozmawiam z Tobą i w ogóle uważam, że życie jest fantastyczne.
Aga: Dokładnie. Ja też pamiętam właśnie wszystkie te pierwsze lata, dokładnie tak, jak Ty mówisz. Też tak miałam, jak Ty, że czekałam na mój kurs nauczycielski rok, dlatego że nie chciano mnie przyjąć na pierwszy, bo troszkę się spóźniłam, więc też tak z niecierpliwością czekałam na ten kurs, praktykowałam codziennie. A jeżeli chodzi o tę praktykę, no to właśnie, bardzo często na początku tak jest, że my mamy tyle inspiracji, tyle motywacji do praktyki. Zresztą widzę też jak moi jogini do mnie mówią: Aga, ja praktykuję tę i tę, i tę medytację dziennie, i tak sobie myślę: Wow! Bo ja teraz tak nie robię, żebym praktykowała aż tyle medytacji dziennie. I zawsze mówię do nich: Spokojnie, spokojnie, bo to się potem może zmienić. Po prostu jak za dużo sobie weźmiemy na głowę tej praktyki, to potem może być takie zniechęcenie, ten właśnie shaktipat, o którym mówiłeś, który jest zupełnie naturalny. Ja zawsze też tłumaczę, że ja pamiętam – to akurat mój nauczyciel nie kundalini, ale ashtangi jogi mówił o tym – że ta nasza praktyka to są takie fale. I na początku jesteśmy na takiej wysokiej fali i wszystko jest takie wow, a potem jest nagle spadek. I właśnie na tym spadku bardzo dużo osób się wykrusza. A te osoby, które przetrzymają ten spadek, taki spadek można powiedzieć motywacji, bo nam się wydaje, że ja tego nie potrzebuję albo jakieś trudności się wtedy dzieją, bo coś nagle się zaczyna zmieniać, i wtedy wykruszamy się, to jest właśnie ten moment, który najbardziej wzmacnia nas, jeżeli pozostaniemy. I wtedy jest jeszcze wyższa fala i tak cały czas na tej fali płyniemy.
Tomek: Shaktipat to jest taki moment właśnie zniechęcenia, to jest taki po prostu moment próby. To jest tak, że ta energia jogi kundalini jest bardzo mocna i ona nas wystawia, mistrzowie nas wystawiają na próbę. I jeżeli przejdziemy przez tę próbę, nazwijmy to próbę ognia, to dobrze. A z czym to się w ogóle wiąże? Tak teraz się nad tym zastanawiam, że to się wiąże z tym, o czym mówił Yogi Bhajan, że joga kundalini to nie jest ścieżka mnicha – to jest ścieżka dla człowieka, który żyje w społeczeństwie. Dla kogoś, kto normalnie funkcjonuje w społeczeństwie, normalnie pracuje, ma rodzinę, dzieci, przyjaciół. To nie jest ścieżka pustelnika. I tutaj jest bardzo ważne takie uziemienie, bycie uziemionym. Bo znam dużo wspaniałych ludzi, którzy na przykład ze mną kończyli kurs nauczycielski, i oni byli tak zafascynowani kundalini jogą, że zostawili pracę i ja teraz się będę zajmował tylko kundalini jogą. Natomiast ta proza życia ich dopadła i z tych ludzi, którzy właśnie w ten sposób zaczynali, ja bym powiedział, 70% dzisiaj w ogóle już nie pamięta o kundalini jodze. Bo jest jeszcze druga strona tego medalu, że jak praktykujemy kundalini jogę, czujemy, że rośnie nasza energia, czujemy, że rośniemy. I tutaj też trzeba bardzo uważać na ego i wszystko, co z tym związane. Bo w pewnym momencie czujemy się już tacy mądrzy i zaczynamy patrzeć na swoich nauczycieli bardzo krytycznie. Ja zawsze się śmieję z ludzi, którzy do mnie przychodzą na jogę, jak zaczynają mnie nazywać mistrzem. Słuchajcie, nie stawiajcie swojego nauczyciela na piedestale. Nawet Yogi Bhajana nie stawiajmy na piedestale, bo każdy z nas jest normalnym człowiekiem. Gdybym ja był mistrzem, to już by mnie tu nie było albo bym tylko był w tym ciele subtelnym, jak Mahawatar Babadźi, prawda?
Aga: Dokładnie.
Tomek: A dopóki tutaj jesteśmy, to każdy z nas ma swoje wady. I to jest tak, że kiedy człowiek zaczyna rosnąć energetycznie, to zaczyna patrzeć krytycznie na swojego nauczyciela i okazuje się, że on wcale nie jest idealny. A skoro tak, to znaczy, że to wszystko jest nieprawda. I tutaj często następuje właśnie taki zwrot, zwłaszcza że moi nauczyciele też nie byli idealni. Ja miałem mój shaktipat jeszcze na kursie nauczycielskim, gdzie, tak jak mówiłem, dwa lata non-stop robiłem kundalini jogę, dzień w dzień, a na kursie nauczycielskim przestałem ćwiczyć. Co prawda, dzięki Bogu, było to przez tydzień, ogarnąłem się szybko, ale właśnie tak to jest, jest dużo nauczycieli, od każdego można brać coś dobrego. Ode mnie, od ciebie od Yogi Bhajana, od kogoś innego. Natomiast nie otaczajmy ich aureolą. Bierzmy od nich to, co jest, to, czego mogą nas nauczyć, i trzymajmy to, dziękujmy im za to, i idźmy dalej. Nikt z nas nie jest idealny.
Sprawa Yogi Bhajana – czy trzeba odrzucić jogę kundalini?
Aga: Dokładnie, nasz nauczyciel tak naprawdę jest w nas, a ci nauczyciele, czyli osoby, które nam przekazują tę praktykę, tak jak ty, jak ja, jak inni nauczyciele, to jesteśmy też właśnie po to, żeby przekazywać, żeby pomóc odkryć innym osobom, że tak naprawdę już to w środku w nas jest. Tylko jakby przeprowadzamy za rękę. To podobnie jak z rodzicami: gdy jesteśmy mali, zupełnie mali, to nasza mama i nasz tata są bohaterami. I nagle jest taki moment, kiedy pomyślisz sobie: O, oni faktycznie nie są tacy perfekcyjni. I też jest to taki shaktipat pewnie wtedy. Zresztą nawet ta historia, która teraz w tym roku się pojawiła z Yogi Bhajanem na przykład. Ile osób odeszło od praktyki jogi kundalini!
Tomek: Ja uważam, że w ogóle całe 3HO się odcięło od korzeni. Odcinając się od Yogi Bhajana, oni się odcięli od Złotego Łańcucha Mistrzów. Tak naprawdę to jest najgorsze, co mogli zrobić. Nie wiemy, jak to było z Yogi Bhajanem. Nikt z nas nie może tego oceniać, bo nie wiemy, jak to było. Mamy tylko relacje jednej strony, tak? A tak naprawdę to był też człowiek z krwi i kości. Miał też swoje różne przyzwyczajenia. Na przykład pasjami uwielbiał Snickersy, o czym ktoś mi kiedyś opowiadał właśnie z takich jego nauczycieli, którzy z nim blisko byli. Także trzeba zobaczyć w nim normalnego człowieka, który, jeśli chodzi o jogę, był geniuszem. Przecież on nam zostawił kilka tysięcy genialnych kriji i medytacji. Tam nie ma jakiejś praktyki złej. Tam po prostu każda krija, każda medytacja, którą weźmiesz, ona jest po prostu genialna. I nawet nie starczy życia, żeby to wszystko wypróbować.
Aga: Tak, i jest też dopasowana właśnie do nas, więc to było genialne. Co jest genialne w tych praktykach, to że są dopasowane dla nas – takich osób mieszkających w miastach, mających swoje rodziny. Czyli też on tę praktykę dla nas przygotował, można powiedzieć, przetransformował lekko. Stąd też jest cały czas niezrozumienie, że kundalini jest niebezpieczna, dlatego że my czasami po prostu mówimy o kundalini tak, jak uczono jej pierwotnie. Ona była troszeczkę zmieniona, przetransformowana właśnie, przygotowana dla nas. Ale może też powiedzmy, bo tutaj nasi słuchacze nie wiedzą pewnie, o czym mówimy, co się stało tak naprawdę z Yogi Bhajanem. Więc może powiemy, co się stało, o czym tu mówimy. Nie wiem, czy ty chcesz powiedzieć, czy ja mam powiedzieć?
Tomek: Ja mogę powiedzieć dwa słowa, ty możesz coś dodać. Yogi Bhajan miał asystentkę, Pamelę, która po dwunastu latach od śmierci Yogiego Bhajana, który zmarł w 2004 roku, stwierdziła, że wyda książkę, w której opisała, że była w ciąży z Yogi Bhajanem. I teraz: czy to jest prawdą, czy to nie jest prawdą? Nie wiem, to prawdopodobnie ona tylko wie, ile w tym jest prawdy. Ja tę książkę mam w domu. I powiem szczerze, że ja takie mam mieszane uczucia na ten temat. Natomiast, po pierwsze: ta książka została wydana 12 lat po śmierci i duże pieniądze na tej książce zarabia, to jest jeden fakt. Natomiast ktoś oskarżony nie może się bronić. Ja mogę powiedzieć z perspektywy mężczyzny, nauczyciela kundalini jogi: ja wiele razy się z tym spotkałem, że po prostu kobiety przychodzą na moje zajęcia nie po to, żeby ćwiczyć jogę, tylko przychodzą dla mnie. Raz mi się zdarzyło – zawsze po zajęciach się obejmujemy, ja od jakiegoś czasu zacząłem po prostu na to zwracać uwagę, bo kiedyś mi się zdarzyła taka sytuacja, że ja jestem bardzo takim przyjacielskim, otwartym człowiekiem. Ta relacja była chyba za bardzo taka poufała i po prostu narosło tyle plotek, że potem słyszałem od różnych ludzi różne niestworzone historie na swój temat, zupełnie wyssane z palca. Także tutaj trzeba być bardzo ostrożnym, zanim zaczniemy kogoś oskarżać. A poza tym to całe dochodzenie przeprowadzone przez organizację 3HO, ono nie było przeprowadzone rzetelnie, bo było przeprowadzone przez firmę zaprzyjaźnioną, która być może pieniądze chciała na tym zarobić, która w ogóle się nie zajmuje tego typu rzeczami. Jeśli chcieli przeprowadzić jakieś śledztwo, to powinni to zrobić rzeczywiście, a oni tylko zebrali opinie osób rzekomo poszkodowanych. A z drugiej strony Yogi Bhajan był bardzo szczególnym nauczycielem. On potrafił na kogoś nakrzyczeć, on potrafił prowokować ludzi. Pamiętam, że Gurmukh Kaur Khalsa z Los Angeles (ona jest taką gwiazdą, która uczy gwiazdy Hollywoodu kundalini jogi), opowiadała kiedyś swoją historię, ja byłem na tych warsztatach, na których to opowiadała. Ona to czasem opowiada, jak przychodzą do niej aktorzy, piosenkarze z Los Angeles. Pojechała do aszramu do Hispanioli, do Yogi Bhajana, do mistrza. Pojechała tam na parę miesięcy. I Yogi Bhajan kazał jej pielić grządki, pracować w ogrodzie. W tym pięknym stroju. Ona przez kilka miesięcy kopała w ziemi. Powiedziała, że była taka wściekła na niego. Było to najlepsze, co Yogi Bhajan mógł dla niej zrobić. Po prostu on w ten sposób jakby spacyfikował jej ego. Także Yogi Bhajan sam mówił, że prowokuje uczniów. To był taki człowiek, który widział konsekwencje tego, co robi. I czasami krzyczał na ludzi, czasami robił różne rzeczy, ale wiedząc, jakie będą tego konsekwencje, w takim sensie najlepszym dla tej osoby.
Aga: Dokładnie. Ja nigdy nie miałam możliwości uczestniczenia na żywo w zajęciach z nim, ale właśnie oglądając różne wykłady, jakieś zajęcia online na naszych kursach, szczególnie tego drugiego stopnia, pamiętam, że też był taki moment, kiedy sobie pomyślałam: Jak on mówi do osób? Bo po prostu było właśnie tak, jak Ty mówisz, obrażał czasami. Ale trzeba było tego wysłuchać od początku do końca, bo gdybyśmy na przykład usłyszeli takie fragmenty, to byśmy mogli sobie pomyśleć, że naprawdę nie był miły, ale jeżeli posłuchaliśmy od początku do końca, to był w tym cały sens. Tak więc powiem szczerze, że ja nigdy nie miałam sympatii do Yogi Bhajana – jako człowieka, nie jako nauczyciela. Bo jako nauczyciela, to mam dokładnie tak jak Ty, uważam, że to jest niesamowite, co nam przekazał, jego praktyki, krije. Natomiast ja nigdy nie uważałam go za mojego guru, nie miałam jakiegoś uwielbienia akurat do Yogi Bhajana i po prostu słuchałam sobie, czułam tak jakby neutralnie, rozumiałam jego prowokacje, czy właśnie te nauki, ale nigdy do mnie to nie przemawiało, bo do mnie nie przemawiał właśnie taki styl nauczania, taki mocny. Ale wiedziałam, że jest w tym sens i rozumiałam, dlaczego to robi. Dlatego też jak wyszła ta sprawa cała na jaw, to też nie miałam takiego załamania jak wiele osób. Bo bardzo wiele osób, nauczycieli jogi kundalini, uważało go właśnie za swojego nauczyciela, za guru. Niepotrzebnie uważano go za takiego…
Tomek: Boga.
Aga: Tak, tak, dokładnie. No to nagle jest bardzo duże rozczarowanie i dlatego też dużo osób jest bardzo rozczarowanych. Więc ja nie miałam na szczęście takiego rozczarowania, bo dla mnie to było takie: Okej, no dla mnie nadal praktyka jest praktyką. Dużo osób mnie pytało: Jak ty teraz do tego podejdziesz? Ja mówiłam: No ja podchodzę do tego nadal tak samo, bo ta praktyka zostaje praktyką. Nie można jakby umniejszyć tej praktyki, tego wszystkiego, czego nauczyliśmy się od Yogi Bhajana. Natomiast nigdy nie miałam uwielbienia do Yogi Bhajana i nadal nie mam. Teraz ta sytuacja tym bardziej to pogłębiła, choć nie wiadomo dokładnie, jaka jest prawda. Ale z drugiej strony, cokolwiek by zrobił, no to jest człowiekiem i każdy z nas popełnił błędy.
Złota Linia Mistrzów jogi – czym jest?
Tomek: Każdy z nas popełnia błędy i każdy z nas ma prawo do błędu. Karma każdego człowieka jest jego własną karmą. Ja to się w ogóle tak śmieję z tego trochę i uważam, że nawet jeśli Yogi Bhajan rzeczywiście to zrobił, to w tej chwili już z tej karmy jest uwolniony. Po prostu tyle, co się na niego wylało przez ostatnie pół roku… Jak to Yogi Bhajan powiedział: Nie osądzaj, nie potępiaj, nie pouczaj. Jeśli osądzasz kogoś, to bierzesz na siebie 30% jego karmy. A jest jeszcze jedna rzecz w tej całej historii, żeby zakończyć ten temat. Wiele osób zarzuca, że praktyki Yogi Bhajana nie są oryginalne. Dwie sprawy są tutaj: pierwsza sprawa jest taka, że Yogi Bhajan był mistrzem jogi, więc on tak naprawdę bazował na tradycji, natomiast on te praktyki brał z Akaszy. One do niego po prostu przychodziły. Przecież to nie jest tak, że on te kilka tysięcy kriji i medytacji dostał w przekazie, zapisane gdzieś na kawałkach papirusu. On te praktyki tworzył w połączeniu z Linią Mistrzów. Jak zaczynamy praktykować jogę kundalini, tam są podane czasy. Na przykład to ćwiczenie 5,5 minuty, drugie ćwiczenie 3,5 minuty. I ludzie czasem patrzą na mnie: Słuchaj, co ty robisz? Dlaczego Ty nie robisz 3,5 minuty tylko 3 minuty albo na przykład 5 minut? To właśnie o to chodzi, że jak jesteś w tym stanie flow, czujesz grupę na zajęciach, to czujesz, czy to ćwiczenie już weszło, czy jeszcze nie. Może trzeba troszeczkę pociągnąć, a może już wystarczy i można przejść do następnego. I stąd te dziwne czasy w różnych krijach i czasami gdzieś krija jest opisana z innym czasem, a w innej książce jest opisana z innym czasem. To trzeba zrozumieć.
A druga sprawa jest taka, jak w ogóle ta Linia była utworzona. Ta Linia bazuje na tradycji Sikhów. W tradycji Sikhów mamy dziesięciu oświeconych mistrzów, którzy są – to się nazywa guru, nauczyciel. Dziesięciu oświeconych mistrzów. Pierwszym mistrzem był guru Nanak. I to był rzeczywiście oświecony mistrz, który miał syna Baba Śri Ćhanda. Baba Śri Ćhand był również oświeconym joginem – do takiego stopnia, że on osiągnął stan fizycznej nieśmiertelności za życia. Ostatni raz, jak go widziano, miał około 150 lat i zawsze, przez całe swoje życie, był w ciele kilkunastoletniego chłopca. To jest tak zwane Złote Ciało w tradycji jogi. Jemu guru Nanak dał za zadanie nawrócenie wszystkich joginów. Bo wtedy w Indiach było dużo tych joginów, fakirów, którzy osiągali rzeczywiście Siddhi, czyli te jogiczne magiczne zdolności, i je niekoniecznie wykorzystywali prawidłowo. I Baba Śri Ćhand wędrował po całych Indiach przez całe swoje życie. Prostował życie tych joginów, a jednocześnie zbierał te wszystkie praktyki. I jest taka słynna opowieść o spotkaniu guru Ram Dasa, czyli czwartego guru Sikhów, z Babą Śri Ćhandą, gdzie Baba Śri Ćhand przekazał guru Ram Dasowi inicjację Raja Yogi. Guru Ram Das był osobistym nauczycielem Yogi Bhajana. Można być czyimś osobistym nauczycielem, nie spotykając się nawet fizycznie. Mnie czasami Yogi Bhajan pojawia się na różnych warsztatach. Ja czuję jego energię i parę osób jasnowidzących powiedziało mi, że go rzeczywiście widzieli na warsztatach. I to na tym właśnie polega, że ta tzw. Złota Linia Mistrzów przez Yogi Bhajana, przez Guru Ram Dasa, ona idzie głęboko w tradycji. I teraz, jeżeli praktykujemy kundalini jogę i w pewnym momencie mówimy: Okej, ja się odcinam od Yogi Bhajana, to tak naprawdę odcinasz się od całej tej tradycji. Od całej tradycji. To tak, jakbyś praktykowała piłkę nożną bez trenera.
Pułapki umysłu w okresie transformacji
Aga: Ten rok 2020 to też jest ta transformacja, więc to wszystko też wychodzi akurat teraz, więc też to ma pewnie swój sens i ja sobie nawet pomyślałam, że nawet, kto wie – teraz wchodzę w to głęboko – ale to też jest następna prowokacja Yogi Bhajana, jak my na to zareagujemy? I to jest znowu takie shaktipat dla nas.
Tomek: Dokładnie tak, on tam po prostu siedzi i się przygląda. A w ogóle dla tych, co nie wiedzą: Yogi Bhajan w latach 70. ubiegłego wieku mówił o tym, co się będzie teraz działo. Co prawda on myślał, że to będzie trochę wcześniej, w 90. latach. Natomiast on przewidział, że przyjdzie taki okres, właśnie jak teraz, kiedy w ogóle to wszystko, cały nasz system, posypie się w gruzy i ludzie będą po prostu wariować. I to, co jest ważne teraz, to po prostu praktykować, utrzymywać medytacyjny stan umysłu, cokolwiek by się nie działo. Cokolwiek by się nie działo, być w neutralnym stanie.
Czy zajęcia jogi online mają sens?
Aga: I to się tak czuje. Ja dzisiaj rano prowadziłam medytację i to czuć, jaka to jest od razu równowaga w naszym całym systemie. Pamiętam też ten moment, jak tylko zaczęła się cała ta pandemia, jakoś marzec-kwiecień, to pamiętam, stąd u mnie się wzięły praktyki poranne – też tak jak u Ciebie, to u mnie też tak się wzięły w tym momencie. Dlatego że ja przebudziłam się i jakoś tak dzień wcześniej, wieczór wcześniej, nagle dowiedziałam się kilku niesympatycznych rzeczy, że akurat ojciec mojego syna stracił pracę we Włoszech i tyle takich tragicznych, można by powiedzieć w cudzysłowie, rzeczy. I tak mówię sobie: Ojej, to co tu się dzieje? Do czego to zmierza? I ja w takim lęku się obudziłam rano i mówię: Nie, ja nie mogę, ja muszę po prostu się połączyć z kimś, ja po prostu chcę z kimś medytować. I wtedy włączyłam na Instagramie praktykę i powiedziałam: Kto chce ze mną medytować? Robimy to razem! Bo po prostu poczułam, że nie tylko chcę sama, ale też chcę jakby poczuć grupę. I to się wszystko zaczęło tworzyć, osoby zaczęły dołączać do tej praktyki. I jaka transformacja już tego samego dnia! Zupełnie miałam inne samopoczucie. Więc takie momenty będziemy mieli i teraz to jest dla nas taka jasna próba, że możemy wpaść w taki lęk, ale praktyka to od razu zmieni, naprawdę, to jest niesamowite narzędzie. To jest niesamowite.
Tomek: Ja z kolei pamiętam, w marcu to było. Przyszło do mnie w medytacji, że mam zacząć robić zajęcia online. Robiłem je o 4:30 rano, ale za to są to bezpłatne zajęcia, bo ktoś poświęca swój czas. Chociaż online, to możemy się połączyć w grupie, to jest po prostu siła. Wspierać się, korespondować, dzwonić do siebie i być w tej właśnie takiej, nazwijmy to, rodzinie, w Sangacie.
Aga: My też uczymy się nowych wymiarów, więc jest to dla nas też taka strefa komfortu, z której musimy wyjść, bo jeszcze nadal wiele osób mówi: Ale jak to? Jak mogę praktykować online, jak tutaj zupełnie inaczej jest niż w grupie? I ja się z tym zgadzam, bo teraz miałam kilka wyjazdów jogowych i spotkałam się z joginkami i też była inna energia. Natomiast cały czas uważam, że jednak naszym zadaniem jest to wyjście z tej strefy komfortu i musimy nauczyć się, że jednak też jest to możliwe – praktykowanie z grupą, bo w moim Sat Nam Klubie ja sobie dopiero zdałam później sprawę (bo jak ja prowadzę zajęcia, to jestem na ekranie, ale nie widzę osób), jaka to jest grupa, jak te osoby siebie nawzajem wspierają. Zdarzyło mi się dwa razy właśnie, wczoraj na naszym spotkaniu, że nie było widać ciebie i mnie, i od razu dostałam wiadomość: Aga, coś się dzieje. I tak samo miałam jednego dnia, kiedy praktykowaliśmy, i była burza. Nagle wszystko się wyłączyło. Ja prowadzę kriję i nagle wszystko się wyłączyło. Chyba 20 minut trwało, zanim to wszystko się włączyło znowu. I wszyscy czekali. Wszyscy czekali, to było niesamowite. Więc i to jest też takie niesamowite, że w tym samym momencie ja tu jestem w Kopenhadze, tutaj jest Warszawa, tutaj jest południe Polski i tu jest ktoś z Manchesteru.
Tomek: I są czasami ludzie, którzy mieszkają w takich malutkich miejscowościach, gdzie w ogóle nigdy noga jogina nie stanęła. I to jest też fantastyczne, że wszyscy mogą w dzisiejszych czasach brać udział – nie tylko ci, którzy są czy w Kopenhadze, czy w Manchesterze, czy w Warszawie.
Aga: Dokładnie. I o tym też mówił Yogi Bhajan, że właśnie w Erze Wodnika to będzie w końcu możliwe. Jest to możliwe, joga jest dla wszystkich, nie tylko dla wybranych, a kiedyś, tak jak mówisz, była Warszawa, były jakieś duże miasta, tam były studia jogi albo trzeba było nawet jechać dalej, znaleźć swojego nauczyciela właśnie w Indiach, czy w dalekiej podróży, a teraz tak naprawdę możemy to robić dla wszystkich, jest to dostępne, więc to jest niesamowite.
Yogi Bhajan też powiedział o tym, że właśnie będzie taki czas, kiedy te wszystkie złe rzeczy będą o nim mówione. On też o tym powiedział wcześniej.
Jak zachęcić bliskich do praktyki jogi?
Tomek: Tak naprawdę te czasy dopiero się zaczęły. Najtrudniejsze jest przed nami dopiero. Także bardzo ważne jest w dzisiejszych czasach, by trzymać czystość umysłu, trzymać neutralny stan umysłu. To jest naprawdę ważne. I, tak jak mówił Yogi Bhajan, być latarnią dla innych. Co możemy zrobić w tych czasach? Nie możemy wyjść na ulicę i zmienić tego, bo nas, ludzi świadomych, jest za mało. Jak się wyjdzie w Warszawie na ulicę, to tu wszyscy chodzą w maskach. Czasami potrzeba dwudziestu minut, żebym wreszcie zobaczył, że ktoś idzie bez maski. Natomiast, co możemy robić, to możemy pracować ze sobą, pracować nad sobą, zmieniać siebie i zmieniać swoją energię. I przez to potem, będąc między ludźmi, przez samą swoją obecność, przez same swoje wibracje, zmieniać innych. Jak to Yogi Bhajan mówił, macie być latarnią morską dla innych.
Aga: Dokładnie. Często też ludzie pytają, bo są zafascynowani praktyką jogi kundalini. Pytają: Co mam zrobić, bo czuję, że mój mąż też to powinien zrobić, moja siostra. Ja zawsze mówię: Nie rób nic na siłę, dlatego że wtedy te osoby jeszcze bardziej odchodzą. Właśnie bądź tą latarnią, rób to sam, sama. Ja się już przekonałam o tym na każdym kroku, za każdym razem, że kiedy tak robię, to ja po prostu moją praktyką, moją własną transformacją zarażam inne osoby. Ja tak miałam z moją mamą. Moja mama nigdy nie powiedziała mi, że mam to robić czy coś. I ona sama, to nie było na drugi dzień, to potrwało kilka lat, ale widzę, jak ona dopiero to zauważała i mówi, że faktycznie. Raz do mnie dzwoni i mówi: Aga, wiesz, te mantry, jak teraz puściłam sobie te mantry, to faktycznie już nawet nie chcę oglądać telewizji. Bo oglądała często telewizję i te wszystkie rzeczy, które się dzieją w Polsce. I w końcu postanowiła: Zamiast tej telewizji to ja sobie włączę te mantry. A nigdy nie mówiłam jej, że ma tak zrobić. Tak samo miałam też z moim partnerem, który tak naprawdę oświadczył mi na początku: Ty możesz sobie praktykować tę jogę, ja cię bardzo za to szanuję, ale ja tego nigdy nie będę robił. Ja mówię: Ale nie musisz, wcale nie musisz. No nawet nie minął miesiąc, kiedy on zaczął praktykować. Także na tym to polega. A kiedy zmuszamy na siłę, chcemy przekonać – nie ma możliwości. Bądźmy latarnią.
Tomek: Tego nie można robić, dlatego że wtedy zamieniamy się w fanatyków. W takich fanatyków, którzy spalili Jerozolimę, bo chcieli wszystkich nawrócić na swoją wiarę. Każdy człowiek jest sam odpowiedzialny za swoją karmę i kiedy będzie gotowy, to zmieni się w takim stopniu, w jakim się zmieni.
Jak powinna wyglądać codzienna praktyka jogi?
Aga: Powiedz mi Tomku, jak wygląda twoja praktyka? Bo często ludzie są ciekawi, pytają, jak ja praktykuję, chcą się zainspirować. Więc jak wygląda twoja praktyka codzienna?
Tomek: Ja sobie praktykę zmieniam. Natomiast powiem tak, że wszyscy jesteśmy ludźmi. Ja oczywiście staram się praktykować codziennie, ale ja po prostu tyle lat, że tak powiem, tłukłem tę kundalini jogę, że ja po prostu nauczyłem się jakby słuchać swojego ciała, tak? Czasem robię sobie lazy dni. Oczywiście, zawsze staram się trzymać jakieś minimum, chociaż jakieś powitania słońca zrobić czy jakąś medytację. Mam takie okresy, kiedy ćwiczę ostro. Na przykład skończyłem na wiosnę taką praktykę 365 dni. Robiłem ją po raz trzeci w moim życiu. Maha Ridhi Siddhi Kriya. To jest taka praktyka na prosperity, bardzo silna. Ale mam też takie okresy, kiedy mam lenia. I to też jest okej, Kochani. Jeśli Wam się to zdarzy, to jest to zupełnie normalne. Być może ciało czasami potrzebuje troszeczkę odpoczynku. Trzeba o nie zadbać. Zamiast tego pójść sobie na masaż, zrobić sobie kąpiel. Ale starajmy się trzymać. Fajnie jest, tak jak wiem, że twoje dziewczyny to robią: 40 dni, czy tam 90 dni jechać praktykę. I to powinniśmy robić. Ja też to robię. Ale od czasu do czasu daję sobie trochę odpocząć.
Natomiast to też jest tak, że z biegiem czasu, praktykując kundalini jogę, wytwarza Ci się pewien taki (ja jeszcze Sat Nam Rasayan praktykuję), wytwarza Ci się taki pewien stan umysłu, tak zwany medytacyjny stan umysłu, który coraz dłużej udaje się utrzymać. Na początku tylko podczas medytacji albo po medytacji. Potem możesz już w ten stan wchodzić sobie w ciągu dnia, czy w trakcie pracy, czy idąc po ulicy, czy będąc w sklepie. Oczywiście życie nas wybija z tego bardzo skutecznie, bo nie żyjemy w aszramie, ale właśnie jakby do tego dążymy, żeby być właśnie w tym neutralnym stanie umysłu.
Aga: Dokładnie. Ja też mam takie dni, szczególnie jak sobie zrobię taką dłuższą praktykę, 90 dni albo 40-90 dni, to czasami sobie zrobię taki dzień przerwy, dwa dni przerwy. Ja czuję, że nie mogę od razu wskoczyć w nową praktykę. Tak, żeby mieć jakiś moment przetrawienia tego i sobie wtedy robię taką przerwę na chwilę. Zawsze sobie robię powitanie słońca czy rozgrzewanie. Ale po paru dniach już zaczyna mi tego brakować. Już czuję, że potrzebuję znowu, więc to jest takie też troszeczkę jakby nasze dobre uzależnienie, można powiedzieć.
Tomek: Tak, to jest pozytywne uzależnienie. I to też jest tak, jak mówiłaś, to jest bardzo ważne, że czasami jak zrobimy te 90 czy 40 dni, to trzeba dać ciału, systemowi nerwowemu, czas na to, żeby to zintegrował.
Aga: Dokładnie. No właśnie i tego wszystkim Wam życzymy również. Z naszego doświadczenia i pewnie też wielu osób, które już praktykują dłużej, to jest normalne, że na początku jest ta motywacja, inspiracja taka, że nam się wydaje, że gdy będziemy robić to właśnie pięć godzin dziennie, bo też u mnie moje joginki niektóre tak praktykują, wiesz, mają dzieci, pracę i mówią: A ja praktykuję rano i wieczorem. I ja wtedy sobie myślę: Wow! Że tyle czasu mają, żeby to robić, bo ja nawet sama tak nie robię. W każdym razie będzie też ten moment kryzysu i właśnie, kiedy jest ten moment takiego spadku motywacji, wtedy włączcie sobie podcast, na przykład ten podcast, pojedźcie sobie na warsztaty, spotkajcie się z nauczycielem, porozmawiajcie z grupą, powiedzcie o tym. Na przykład ty masz swoją stronę, fanpage, ja też mam, czy jakaś tam grupa też na Facebooku. I wtedy warto nawet podzielić się tym: Nie wiem, czuję, że jakby odchodzę od tego, mam lenia. Tak niektóre osoby mi piszą i od razu jest inna energia, bo inne osoby mówią: Wiesz, ja też tak miałam. Więc naprawdę, ja sama zresztą zauważyłam, że jak ja mam takie dni, bo też mam takie dni, że po prostu odrabiam zadania domowe – siadam i po prostu robię medytację i nawet nie mam ochoty, ale wiem, że ją odrabiam. To ja wiem, że potrzebuję wtedy czasu, żeby wyjechać gdzieś (teraz akurat nie można tak dużo jeździć), ale żeby właśnie zrobić jakiś warsztat, żeby z kimś porozmawiać, zadzwonić do Tomka i porozmawiać o jodze kundalini. Więc to jest bardzo ważne, żeby się wspierać w tych momentach.
Tomek: Ja też powiem ci, że zacząłem robić teraz, wbrew całemu temu lockdownowi, zacząłem robić raz w tygodniu zajęcia. I okazuje się: O Boże, jakie to jest ważne! Jak ludzie do mnie zaczęli dzwonić: Tomek, jak to dobrze, że zacząłeś robić zajęcia stacjonarne, bo to jest takie potrzebne! Właśnie to, właśnie ten kontakt!
Aga: Tak, to też prawda.
Tomek: Bo czasem osoby są gdzieś tam same i wiadomo, jak nie masz od nikogo wsparcia, to jest ciężko. A czasami po prostu nawet po zajęciach wypić razem herbatę, przytulić się, czy w ogóle pogadać – to jest po prostu bezcenne.
Aga: Dokładnie tak, tego też potrzebujemy. Żeby znaleźć ten moment. Zresztą ja widziałam w te wakacje, miałam trzy wyjazdy jogowe. Jaka to była energia! To było takie połączenie osób, i to jest też takie wsparcie na dalszą praktykę. Ja mówię zawsze do osób, które u mnie praktykują, żeby nauczyć się własnej praktyki. Bo też możemy się łatwo uzależnić od grupy. Niektóre osoby nie potrafią usiąść do własnej medytacji czy praktyki, dlatego że tylko potrafią to zrobić z nauczycielem i z grupą. Dlatego mówię: spróbuj też usiąść sama, zrobić sobie tę medytację bez przewodnika, bez włączenia nauczyciela, tylko po prostu naucz się tej medytacji i spróbuj ją zrobić sama. A raz w tygodniu, czy na przykład kilka razy z grupą, żeby były te dwie, bo to też jest zupełnie inna praktyka. Czyli mamy bardzo dużo różnych możliwości. Warto poczuć siebie, jak to jest w takiej właśnie praktyce indywidualnej i grupowej.
Tomek: Ja robię zajęcia Joga w Wibracjach Serca, poranne, i mam już 72 zajęcia na YouTubie i czasami sound sobie włączam. Sam ze sobą śpiewam. To jest w ogóle fantastyczne uczucie. Nie wiem, czy próbowałaś kiedyś robić to sama ze sobą.
Aga: Też próbowałam, też. Powiem wszystkim osobom, które mogą mieć blokady w czakrze gardła, że nagrywając siebie, w ogóle słuchając swojego głosu, na początku każdy z nas ma reakcję: Ojej, jak ja mówię w ogóle! Nie, nie, nie mogę siebie słuchać! To jest normalne. A teraz, jak na przykład siebie słucham, w ogóle nie mam żadnych takich problemów, pewnie ty też nie? I to jest takie miłe. Już w ogóle nawet nie przejmuję się tym, że ktoś mnie krytykuje, że coś tam źle powiedziałam. To w ogóle mnie nie razi. A właśnie to jest takie przejście, ja czuję, jaka to była dla mnie na początku transformacja, żeby, usłyszeć swój nagrany głos. Jako nauczyciel prowadzę zajęcia na żywo, ale też sama ze sobą praktykuję, na przykład robię raz w tygodniu medytację Jupiter i często właśnie ten Jupiter sobie robię z narzędziem, z nagraniem, które po prostu mam ja, bo wtedy nie muszę pilnować tego czasu, tylko po prostu sobie pilnuję, kiedy sama do siebie mówię to wszystko, np. „I teraz zmieniamy mudrę”.
Tomek: Wiesz, co jeszcze jest ciekawe? Nie wiem, czy tego próbowałaś. Jak śpiewasz jakąś mantrę sama ze sobą, czyli leci to nagranie z komputera, a ja czasami próbuję śpiewać na przykład pół tonu wyżej. Boże, jakie to genialne!
Aga: To nie próbowałam, muszę wypróbować.
Tomek: Wtedy się bardzo fajnie energetycznie robi. Czyli śpiewasz na przykład pół tonu albo ton wyżej. Spróbuj się tak dopasować i wtedy wychodzi właśnie taka harmonia. To jest w ogóle niesamowite.
Aga: Super, muszę to wypróbować. Musimy to wypróbować, koniecznie! Tomaszu, dziękuję Ci bardzo za rozmowę, za inspirację. Przypomnę, że Tomek prowadzi zajęcia na Facebooku.
Tomek: Na moim fanpage’u na Facebooku. Ja zawsze dzień, dwa dni wcześniej ogłaszam, bo czasem gdzieś wyjadę, więc w trakcie tego pierwszego lockdownu to robiłem codziennie, natomiast teraz robię go raz w tygodniu. Także trzeba lajknąć mój Facebook i wtedy Wam wyskoczy. A w ogóle na moim kanale YouTube są wszystkie dotychczasowe zajęcia, także można sobie, na chybił trafił, coś otworzyć i popraktykować.
Aga: Tak ja Wam zalinkuję.
Tomek: Jak ktoś chce pieniędzy, prosperity, to jest bardzo fajna lekcja numer 67.
Aga: Lekcja numer 67. Dobrze, fajnie, dzięki bardzo. Ja Wam zalinkuję YouTube i fanpage Tomka, a myślę, że może jeszcze się Tomaszu zgodzisz i jeszcze coś kiedyś nagramy, bo Tomek jest też astrologiem i hipnoterapeutą, więc jeśli takie tematy Was interesują, to też bardzo chętnie nagram je z Tomkiem. I też, jeżeli macie ochotę dostać swój własny horoskop, to możecie się zgłosić do Tomka. Ja już się zapisałam.
Tomek: Tak, mamy już w kalendarzu. Oczywiście, bardzo chętnie, jeżeli ktoś chce, to piszcie do mnie czy przez Agę, czy ze mną się kontaktujcie. Mam nadzieję, że nie zanudziliśmy tutaj nikogo.
Aga: Mam nadzieję też, mam nadzieję. Najwyżej zostało wyłączone wcześniej, ale no nic. Mam nadzieję, że jesteśmy do końca. Dziękuję Wam bardzo, dziękuję Ci, Tomaszu, dziękuję wszystkim za uwagę, za wysłuchanie i zapraszam już niedługo na następny podcast.
Tomek: A ja dziękuję za zaproszenie. Sat Nam.
Aga: Sat Nam.
Podcast znajdziesz także w:
Muzyka użyta w podcaście:
Hansu Jot – Sat Narayan Haree Narayan
0 komentarzy